Proza Brunona Schulza, jednego z najbardziej oryginalnych a jednocześnie niedocenianych artystów XX wieku, bardzo silnie działa na wyobraźnię. Uruchamiają w sposób często zaskakujący.
Rudolf Zioło pod koniec lat 80. ub. wieku w Starym Teatrze po lekturze tej niezwykle barwnej, gęstej od znaczeń literatury stworzył zachwycającą "Republikę Marzeń". Po latach postanowił wrócić do tego magicznego świata artysty z Drohobycza. Nie powtórzył tamtego spektaklu. Przedstawieniel "Genialna epoka" mające w podtytule "Szkice z twórczości Brunona Schulza" to nie próba klasycznej adaptacji twórczości autora "Sklepów cynamonowych" i "Sanatorium pod Klepsydrą". Reżyser uczynił z opowiadań Schulza poligon dla wyobraźni własnej i aktorów oraz - rzecz jasna - widzów. W tym spektaklu jest wiele niedopowiedzeń, często ma się wrażenie, że pojawiają się zaledwie wprawki, czy próby wyrażone w różnych konwencjach teatralnych. Niektóre zdarzenia dzieją się bez wypowiadanych słów, w innych obecny jest wręcz słowotok.
Strzępy wspomnień z dzieciństwa przeplatają się z tak charakterystycznymi dla Schulza obsesjami odsłaniającymi mroczne zakątki jego duszy.
Po lekturze Schulzowskich opowiadań reżyser skupił się na relacjach ojca i syna, czyli Józefa i Jakuba. Odrzucił cały koloryt żydowskiego, małego miasteczka. Większa część spektaklu z założenia ma się rozgrywać w wyobraźni widzów, stąd dekoracja Andrzeja Witkowskiego jest wyjątkowo ascetyczna. Na pustej, czarnej scenie ustawiony jest długi stół i kilka współczesnych ciemnych krzeseł, na których zasiadają aktorzy.