W tym roku mija setna rocznica urodzin Jana Karskiego, legendarnego kuriera i emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego. Jako absolwent wydziału prawa, studium dyplomacji i szkoły podchorążych przygotowywał się do kariery dyplomatycznej. Wojna zmodyfikowała te plany.
Naprawdę nazywał się Jan Kozielewski, ale swe tajne misje odbywał wyposażony w fałszywą tożsamość. To on spotkał się m.in. z prezydentem Rooseveltem, by przekazać mu informacje o Holokauście i tragicznej sytuacji narodu żydowskiego pod okupacją niemiecką. I miał świadomość, że ówcześni władcy świata pozostali obojętni wobec zbrodni ludobójstwa, stawiając na pierwszym miejscu korzyści polityczne. Doceniony po wojnie Orderem Orła Białego w Polsce, Medalem Wolności w USA, uhonorowany tytułem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata nie zaprzestał swej misji i w czasach pokoju. Wciąż wracał do historii, którą widział na własne oczy...
Bohater niekonwencjonalny
Postać Jana Karskiego ma przybliżyć spektakl zrealizowany przez Magdalenę Łazarkiewicz.
– Nie powstał ani serial, ani film fabularny o Karskim – mówi „Rzeczpospolitej" reżyserka. – A to był niesamowity człowiek. Miał niebywałą pamięć fotograficzną. Jak sam mówił, był płytą gramofonową, twardym dyskiem, na którym miały zapisać się obrazy, które przekazywał możnym tego świata, próbując się dobić do ich sumień.
Magdalena Łazarkiewicz dodaje, że im głębiej wchodzi w tę historię, tym bardziej ma wrażenie, że ledwie jej dotyka. – Karski był człowiekiem, który w każdej sytuacji myślał niekonwencjonalnie – mówi. – Do końca życia pozostał niezależny w swoich poglądach i rozumieniu świata. Jego duchowy arystokratyzm jest dla mnie fascynujący, bo bardzo rzadko spotykany w dzisiejszym świecie. On nie nadaje się na bohatera, którego można umieścić na sztandarach. W każdej sytuacji zaznaczał swoją niezależność. Wierny przez całe życie wpojonym weń ideałom – Bóg, Honor, Ojczyzna, określał się jako chrześcijański Żyd. Dla wielu to było trudne do zaakceptowania.