„Juliusz Cezar" w stołecznym Teatrze Powszechnym rozpocznie się od sceny z udziałem spiskowców zebranych nad trupem Cezara.
Tło tragedii Szekspira jest następujące: zwycięski Cezar wraca do Rzymu z pełnią władzy, witany przez wiwatujący tłum. Senatorowie, w tym stronnicy Cezara, obawiają się, że skupił zbyt wiele władzy i zagraża demokracji. Wątek polityka, który ma siłę wpływać na kraj poza ustrojem państwa, jest oczywisty.
– Nie usuwamy żadnego wątku ze sztuki – powiedziała „Rzeczpospolitej" Barbara Wysocka. – Spiskowcy zarzucają Cezarowi, że ma za dużo władzy i że chce jej mieć jeszcze więcej. Problem polega na tym, że myślą tylko o tym, jak przejąć władzę i ją utrzymać, a nie jak realizować program, który był powodem zdobycia tej władzy. Szekspir nie opowiada się jednoznacznie po żadnej ze stron, pozostawia odbiorcy ocenę działań swoich bohaterów, pozwala spojrzeć na nich z różnych perspektyw. Jednak świat, o jakim opowiada, to świat pełen zawiści, fałszu, manipulacji i bezwzględnej walki. Postaci, jakie zaludniają ten świat, to złożone i skomplikowane jednostki, powodowane w swoich działaniach strachem, frustracją, ambicją i resentymentem. W konsekwencji przeprowadzany przez nich zamach stanu prowadzi do rozpadu struktur państwa.
Potworne siły
Reżyserka podkreśla, że nawet niewielka władza może doprowadzić człowieka do degeneracji, jeśli wykorzystuje ją w nieodpowiedni sposób.
– Władza to ogromna odpowiedzialność, a sprawowanie jej to również umiejętność rozmowy – mówi Barbara Wysocka. – Dlatego państwem powinny rządzić instytucje, procedury prawa, a nie ludzie. Za morderstwo na przykład każdy powinien pójść do więzienia, taka jest procedura. Nie może być tak, że człowiek aktualnie posiadający władzę decyduje o tym, kto takiej karze podlega, a kto nie. Nie może być tak, że kaprysy władających stają ponad prawem.