Jaka była pierwsza myśl, gdy usłyszała pani o środowym ataku na premiera Słowacji Roberta Ficę w czasie wyjazdowego posiedzenia rządu w Handlovej?
Pomyślałam o szoku sprzed sześciu lat, który wywołało zamordowanie dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej. I o tym, że wtedy się do tego posunięto, a teraz przyjęto ustawę, która sprawia, że proces w sprawie tego zabójstwa nie będzie się mógł odbyć do końca. I już się nie wyjaśni, kto zamówił zabicie Kuciaka. Nie zaskoczył mnie sam atak. Zaskoczyło mnie, że to atak na premiera. Przecież szef rządu musi mieć dobrą ochronę. Tylko oni wymienili profesjonalną ochronę, a na szefa wyznaczyli politycznego przyjaciela z partii Hlas [współrządzącej — red.], który nie ma pojęcia, co to jest ochrona. Jak było widać na nagraniu, ochroniarze nie stali koło premiera Ficy, nie wiedzieli, co mają robić, nie udzielili mu pierwszej pomocy. Nie było w pobliżu żadnej karetki, a przecież odbywało się wyjazdowe posiedzenie rządu. Nie jestem lekarzem, ale wydaje mi się, że jeszcze kilka dni potrwa, zanim się wyjaśni los zdrowia premiera. Części ciała, w które oddał strzały zamachowiec, są bardzo wrażliwe.