Zawsze się zastanawiam, czy na tej imprezie która zresztą z roku na rok zyskuje coraz większe zainteresowanie, są zachowane proporcje między oboma członami tytułu, między ciałem a umysłem. W tym roku odpowiedź nie jest jednoznaczna.
Najmocniej wypromowanym wydarzeniem warszawskiego festiwalu korzystającego z gościnności Teatru Studio był z pewnością występ grupy Daniela Leveille'a. Jeden z najgłośniejszych awangardowych artystów kanadyjskich, twórców Nowej Fali zaprezentował ostatnią część trylogii, w której — jak mówi — drąży temat seksualności, miłości, potrzeby kontaktu, bliskości i obcości. Cechą charakterystyczną dla pracy Leveille'a jest fakt, że jego spektakle prezentowane są w pełnej nagości. Dla młodych tancerzy jak sami przyznali, to wyzwanie, któremu na początku trudno było sprostać. Nawet niektórzy widzowie czuli się nieco zmieszani widokiem grupy nagich ciał na pustej scenie. Podczas prób jednego ze spektakli zasugerowano reżyserowi, by ubrał swych tancerzy w skromne kostiumy kąpielowe.
– W kostiumie kąpielowym ciało tancerza często bywa bardziej sexy niż bez kostiumu, ale nasze działania nie mają wcale temu służyć – przyznał Daniel Leveille.
Tego niedoszłego architekta dość szybko zainteresowała architektura ludzkiego ciała. Jego możliwości i ograniczenia. Sam doświadczał tego jako tancerz i choreograf, a potem stworzył własną grupę. Pierwsze prace Leveille'a wpisywały się w charakterystyczne dla lat 80. ub. wieku trendy teatralne. To były krótkie ale intensywne, czasem brutalne przedstawienia. Pojawiały się w nich trudne do zdefiniowania formy ruchu: drżenia, wstrząsy, spazmy czy krzyki. Działania choreografa i reżysera szły w kierunku minimalistycznej, czy wręcz ascetycznej formy ekspresji. W układach, jakie przygotowywał, pojawiały się takie tematy, jak samotność, odrzucenie. Ciało ujawniało piękno i kruchość, ale też perwersję i przemoc.