Cztery lata temu niespodziewane zwycięstwo w Michigan postawiło na nogi zamierającą kampanię Berniego Sandersa przeciw Hillary Clinton. Tym razem ten kluczowy stan postawił jednak na Joego Bidena. To jego najważniejsze zwycięstwo, bo sukces na południu, gdzie większość stanowią Afroamerykanie, nikogo nie zaskoczył. Wiceprezydent już dwa tygodnie temu odniósł podobne zwycięstwo w Karolinie Południowej dzięki poparciu czarnoskórych wyborców.
Sanders liczył, że uda mu się powtórzyć strategię Donalda Trumpa z 2016 r. Tak jak nowojorski miliarder przyjął radykalny program, tyle że lewicowy. Zakładał, że w miarę, jak umiarkowani kandydaci będą prowadzili między sobą morderczą walkę, on sam wybije się na prowadzenie i w końcu stanie się nieuniknionym kandydatem demokratów, nawet wbrew aparatowi partyjnemu. Sandersowi miała w tym pomóc mobilizacja młodych wyborców.