Ekspert uważa, że COVID-19 jest chorobą sezonową, a to oznacza, że będzie ona z różnym natężeniem powracać każdego roku. Vallance jest przekonany, że w tej chwili ponad 10 tys. Brytyjczyków może być nieświadomymi nosicielami wirusa COVID-19. Oznacza to, że ze względu na relatywnie długi okres inkubacji patogenu kolejne gwałtowne fale zachorowań mogą „przypływać” w odstępach dwutygodniowych. Doradca premiera słusznie zauważa, że „Wielka Brytania znajduje się obecnie w tym miejscu, w którym znajdowały się Włochy cztery tygodnie temu”.
Trudno nie przyznać brytyjskiemu ekspertowi racji. Z tego punktu widzenia wszelkie kwarantanny są rozwiązaniem doraźnym. Praktycznie nie mogą one stanowić skutecznej, długoterminowej zapory przed zarażeniem się chorobą przez większą część populacji. Ze względu na „żywotność” wirusa, kwarantanna może być skuteczna, kiedy mamy do czynienia z epidemią lokalną, którą dusimy w zarodku. Globalizacja spowodowała, że COVID-19 jest pandemią. Nie posiadając szczepionki ani skutecznych leków powstrzymujących rozwój choroby, praktycznie nie mamy z nią szansy. Nie oznacza to jednak końca świata. COVID-19 jest chorobą wysokozakaźną, ale szczęśliwie większość populacji doskonale sobie z nią radzi. Ponad 80 procent zarażonych przechodzi ją w sposób łagodny. Brytyjski ekspert uważa zatem, że należy przyjąć inne metody niż te, które zastosowano w Europie kontynentalnej.
Podejście rządu brytyjskiego polega na spowolnieniu epidemii.
- Nie chcemy, aby wszyscy nagle zachorowali i obciążyli NHS (Narodowy System Zdrowia – przyp. red.). Nie możemy zatrzymać wirusa, więc pozostaje nam czekać, co samo w sobie jest częścią strategii, bo w tym czasie wielu ludzi zyska odporność – uzasadnia swoje stanowisko Vallance - Zamknięcie szkół teraz oznaczać będzie, że pozostaną zamknięte jeszcze przez długi czas.
Trudno odmówić logiki temu sposobowi myślenia. Historia dowodzi, że epidemie cechują się swoistym, przewidywalnym porządkiem. Wyróżnia się cztery fazy zachorowań na chorobę zakaźną, która na wybranym obszarze pojawia po raz pierwszy i nagle. Pierwszą jest faza narastania. Z nią mieliśmy do czynienia w Europie na przełomie stycznia i lutego. Nie wiemy czy obecnie znajdujemy się w fazie szczytu epidemii. Osiągnięcie go jest w rzeczywistości zjawiskiem pozytywnym. Oznacza bowiem, że znaczna część populacji uodporniła się na chorobę i jeżeli wirus nie zmutuje, nie zachoruje na nią w przyszłości.