"Rzeczpospolita": Od ćwierć wieku był pan związany z reżimem Aleksandra Łukaszenki, najpierw jako wieloletni dyplomata m.in. w Polsce i Francji, później jako minister kultury, a do niedawna jako dyrektor najstarszego w kraju Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały. Jednak po ostatnich wyborach prezydenckich i szóstej „wygranej" Łukaszenki stanął pan po stronie protestujących rodaków, potępiając brutalne działania milicji. To odważny krok.
Paweł Łatuszka: Żaden człowiek nie może pozostawać obojętny wobec wydarzeń, które mają miejsca na Białorusi. Będąc dyplomatą, prawnikiem i obywatelem nie mogę zaakceptować tego gwałtu, którego doświadczyło wielu Białorusinów. To sprawiło, że zabrałem publicznie głos w tej sprawie. Przed tym wielokrotnie rozmawialiśmy o tej sytuacji w teatrze, w ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie z artystami, którzy bardzo stanowczo stwierdzili, że będąc instytucją kultury nie możemy nie zareagować i nie potępić takich działań. To odpowiadało moim zasadom moralnym, nie mogłem nie wesprzeć zespołu z teatru.