Prokurator generalny ocenił, że organ ten został powołany w celu przejęcia władzy i zagraża bezpieczeństwu narodowemu.
Wcześniej prezydent Aleksander Łukaszenko określił powołanie Rady jako "próbę przejęcia władzy" przez opozycję.
Tymczasem Kreml oświadczył w czwartek, że wszystkie sygnały o kontaktach innych państw z białoruską opozycją będą sygnałem mieszania się tych państw w sprawy wewnętrzne Białorusi. Oświadczenie Kremla pojawiło się kilka godzin po pojawieniu się informacji, że premier Litwy rozmawiał ze Swiatłaną Cichanouską, rywalką Łukaszenki w wyborach prezydenckich.
W niedzielę 9 sierpnia wieczorem w Mińsku, Grodnie i w innych miastach Białorusi (łącznie w ok. 30) doszło do protestów po tym jak ogłoszono wyniki badań exit poll po przeprowadzonych wyborach prezydenckich. Wyniki te wskazywały, że wybory prezydenckie z poparciem blisko 80 proc. wyborców wygrał ubiegający się o szóstą kadencję na stanowisku prezydenta Aleksandr Łukaszenko. Oficjalne wyniki wyborów podane przez białoruską CKW w poniedziałek rano dały Łukaszence jeszcze większą przewagę - według tych wyników uzyskał w wyborach 80,23 proc. głosów.
Cichanouska, nie uznała wyników wyborów i ogłosiła, że w rzeczywistości to ona jest zwyciężczynią, a wybory zostały sfałszowane. Następnie poinformowała o złożeniu protestu wyborczego.
W poniedziałek wieczorem w Mińsku znów doszło do starć, w których - co potwierdziło białoruskie MSW - zginął jeden z protestujących. W kolejnych dniach liczba ofiar protestów zwiększyła się do dwóch.
We wtorek szef MSZ Litwy podał informację, że Cichanouska znajduje się na Litwie. W opublikowanym następnie przez byłą kandydatkę na prezydenta oświadczeniu wideo stwierdziła ona, że choć sądziła, iż kampania wyborcza ją zahartowała, ale - jak się okazało - nadal pozostała słabą kobietą. - To, co się dzieje, nie warte jest ludzkiego życia. Dzieci są najważniejsze - podkreśliła.