Kilku konwertytów jest wśród dziesięciu członków Islamskiej Unii Dżihadu, za którymi trwa w Niemczech pościg. Na islam przeszli też dwaj Niemcy, którzy zamierzali wysadzić w powietrze amerykańską bazę Ramstein i inne obiekty. - To prawdziwa mieszanka wybuchowa - piszą niemieckie media o udziale konwertytów w islamskiej siatce terrorystycznej. - Z terroryzmem nie mamy nic wspólnego podobnie jak nasi muzułmańscy bracia, imigranci - bronią się niemieccy konwertyci.
Mimo to w Niemczech można odczuć pojawiającą się wobec nich nieufność.
W niewielkiej sali dzielnicowego domu kultury w Berlinie, tuż za płotem lotniska Tempelhof, siedzi przy stolikach kilkanaście osób. Przynieśli domowe ciasto. Słuchają każdego słowa imama, który wprowadza ich w tajniki wiary. Mówi po niemiecku z berlińskim akcentem. To Mohammed Herzog, Niemiec z dziada pradziada. Przeszedł na islam trzydzieści lat temu. Pracował wtedy w firmie tytoniowej razem z Turkami. -Tam po raz pierwszy dowiedziałem się, co to islam - mówi Herzog. Nie zna arabskiego, ale zna setki cytatów z Koranu. Co go pociąga w islamie?
-Jest religią logiczną, pragmatyczną i wolną od abstrakcyjnych pojęć, takich jak Trójca Święta i Zmartwychwstanie, a postać proroka jest zdefiniowana wyraziście i nie ma nic wspólnego z obrazem cierpiącego Jezusa Odkupiciela. Koran daje proste odpowiedzi na życiowe wezwania, precyzyjnie określa, co wolno i co jest zakazane i nie podlega interpretacji - wyjaśnia.
Przygotowuje właśnie do przejścia na islam Suzanne. Skromną, pełną egzystencjalnych wątpliwości 26-letnią blondynkę. Jest menedżerem w firmie cateringowej. Do niedawna była zagorzałą ateistką. W meczecie była po raz pierwszy w Egipcie. - Nie wiem, co się ze mną stało, ale odczułam potrzebę kontaktu z Bogiem - opowiada o swych przeżyciach. Już w Niemczech przeczytała wszystko, co było w księgarniach na temat islamu i odnalazła imama Herzoga.