„Gruzja bez prezydenta!” oraz „Saakaszwili i Putin – dwa buty do pary. Obaj kagiebiści, obaj ohydni!” – takimi transparentami gruzińska opozycja uczciła czwartą rocznicę rewolucji róż.
Stutysięczny tłum demonstrantów zajął w piątek główną ulicę Tbilisi – Rustawelego. Organizatorzy wiecu zapowiadali, że demonstranci się nie rozejdą, dopóki prezydent Micheil Saakaszwili nie spełni trzech żądań. Opozycja domaga się przyspieszonych wyborów do parlamentu (chce, by odbyły się one w kwietniu 2008 roku), zmiany ordynacji wyborczej i uwolnienia więźniów politycznych. Nie kryje, że jej strategicznym celem jest jednak likwidacja urzędu prezydenta i przekształcenie Gruzji w republikę parlamentarną. Jeden z najbardziej znanych oponentów gruzińskiego przywódcy Georgij Żwanija (brat zabitego w niewyjaśnionych okolicznościach premiera Zuraba Żwanii) zapowiada, że będzie „z narodem aż do skutku”.
– Uzbierało się dużo poważnych problemów i niesprawiedliwości. Jesteśmy tu, by je rozwiązać – oświadczył polityk.Kryzys, który grozi wybuchem kolejnej rewolucji, rozpoczął się od zarzutów, jakie postawił Micheilowi Saakaszwilemu jego były poplecznik, minister obrony Irakli Okruaszwili.
W należącej do gruzińskiego miliardera Badriego Patarkaciszwilego telewizji Imedi Okruaszwili oskarżył go m.in. o zlecanie zabójstw oponentów. W tym – Zuraba Żwanii. Autor sensacyjnych informacji został aresztowany, co spowodowało protesty opozycji i doprowadziło do jej zjednoczenia.
Reputacji prezydenta nie pomogło nawet pokazanie w państwowej telewizji fragmentu przesłuchania byłego ministra obrony, podczas którego odwołał on poprzednie rewelacje. W przekonaniu opozycji i krewnych Okruaszwilego – zeznania zostały na nim wymuszone.