„Chodzi nam o zapewnienie Polakom, w szczególności na Białorusi i w Republice Litewskiej, warunków właściwej realizacji praw mniejszości narodowych” – te słowa ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego wypowiedziane w środę z trybuny polskiego Sejmu wywołały oburzenie litewskiego MSZ.
– Zaskoczeniem jest porównanie sytuacji Polaków na Litwie i Białorusi. To nie ma sensu, gdyż Polacy na Litwie mogą korzystać ze wszystkich praw i swobód, które obywatelom Litwy zapewniają konstytucja i ustawy. Mogą też zdobyć wykształcenie w języku ojczystym. Porównanie jest bardzo dziwne – stwierdziła wczoraj Violeta Gaižauskaite, dyrektor Departamentu Informacji i Kontaktów Publicznych MSZ Litwy.
Politycy w Wilnie wierzą, że stosunki polsko-litewskie nie ucierpią z powodu słów Sikorskiego
Były wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Kowal (PiS) też uważa, że porównanie było bezpodstawne. – Aleksander Łukaszenko prześladuje mniejszość polską i konfiskuje należącą do niej własność. Problemy Polaków na Litwie, takie jak pisownia nazwisk czy zwrot ziemi, są rozwiązywane zbyt wolno, ale jednak w duchu prawa i w sytuacji, kiedy oba kraje należą do Unii Europejskiej – powiedział „Rz”.
Ostra wypowiedź polskiego ministra spotkała się natomiast z uznaniem Polaków na Litwie. Przywódca Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł na Sejm RL Waldemar Tomaszewski uważa, że minister Sikorski miał absolutną rację, wypowiadając z trybuny Sejmu mocne słowa pod adresem władz litewskich.