Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel oficjalnie odwołał planowany na 26–27 marca szczyt UE. W czwartek będzie rozmawiał z unijnymi przywódcami w formie wideokonferencji, tak jak robił to już dwukrotnie od czasu wybuchu pandemii.
Ta formuła jednak nie jest dopracowana, bo nie pozwala na przyjmowanie tzw. wniosków, czyli oficjalnego, jednomyślnie popartego przez 27 państw dokumentu końcowego. Zamiast tego Michel pisze tzw. wnioski przewodniczącego RE i one są punktem odniesienia dla Komisji Europejskiej, która na bieżąco pomaga zarządzać pandemią.
Sama Komisja też przeszła na telepracę. Jeszcze do czwartku w ubiegłym tygodniu dziennikarze byli wpuszczani do siedziby KE na codzienne konferencje prasowe, ale w piątek zostało to zmienione. Konferencje są utrzymane, pytania można wysyłać wcześniej e-mailem, a potem śledzić odpowiedzi rzeczników na unijnym kanale wideo EBS. Część rzeczników jest fizycznie obecna na sali, inni łączą się wideo ze swoich domów. Przewodnicząca Ursula von der Leyen pracuje z Brukseli. Jej decyzja na początku mandatu o tym, żeby nie wynajmować mieszkania i zamieszkać w pokoju obok biura w centrali KE, teraz okazała się wyjątkowo praktyczna. Niemka została przetestowana na obecność koronawirusa i wynik był negatywny. Test był konieczny, bo była wcześniej w kontakcie z Michelem Barnierem, głównym negocjatorem UE ds. brexitu, który już kilka dni temu poinformował, że jest zarażony.
Zalecenia izolacji i bariery w przemieszczaniu się wewnątrz UE największym wyzwaniem są dla Parlamentu Europejskiego. Już zdecydowano o zawieszeniu kolejnych sesji zaplanowanych na maj, czerwiec i lipiec w Strasburgu we francuskiej Alzacji, która jest jednym z głównych we Francji ognisk koronawirusa. Zostaną one zastąpione krótszymi, dwudniowymi sesjami w Brukseli.