W Indiach rodzice sprzedają dzieci do pracy za 500 – 2000 rupii. Krowa czy bawół na pole kosztuje 20 tysięcy rupii. To tylko jeden z krajów, gdzie dzieci wykorzystuje się do pracy. Podobnie jest w Pakistanie, Nepalu, Wybrzeżu Kości Słoniowej czy Burkina Faso. Na całym świecie praktycznie za darmo pracuje co szóste dziecko. Dlatego Holandia postuluje zakazanie importu produktów pochodzących z dziecięcych fabryk i plantacji.
– Każde dziecko w pracy to o jedno za dużo – komentował w Brukseli holenderski minister spraw zagranicznych Maxime Verhagen. Na jego wniosek Komisja Europejska ma zbadać zjawisko i zaproponować sposoby walki z wykorzystywaniem dzieci. – Trzeba zaradzić przynajmniej temu najgorszemu: pracy niewolniczej – precyzuje w rozmowie z „Rz” Jan Willem Beaujean, rzecznik holenderskiego przedstawicielstwa przy UE. Przypomniał, że gdy Verhagen obejmował stanowisko rok temu, wymienił prawa człowieka, a szczególnie prawa dzieci, jako jeden z priorytetów swojej polityki.
Holandia chciałaby, aby Unia Europejska działała metodą kija i marchewki. – Z jednej strony należy rozważyć sankcje handlowe wobec krajów, które nie chcą przestrzegać międzynarodowych konwencji. Z drugiej zaś można opracować taki system oznakowania produktów, który promowałby import z miejsc, gdzie dzieci nie są wykorzystywane – tłumaczy rzecznik.
Według Międzynarodowej Organizacji Pracy w 2006 r. na świecie pracowało 218 milionów dzieci, w tym 126 milionów przy pracach niebezpiecznych. Ale realna liczba może sięgać nawet ćwierć miliarda.
Dzieci w krajach Trzeciego Świata zajmują się najróżniejszymi pracami, zwłaszcza w rolnictwie. Tyrają też w przemyśle bawełnianym, tkają dywany, harują jako tragarze, przeszukują wysypiska śmieci. 5 – 6 milionów tych dzieci to zwykli niewolnicy sprzedani pracodawcom przez rodziców. W Indiach i Pakistanie oddaje się często własne dzieci jako zastaw pod pożyczki, a jeżeli długu nie można spłacić, stają się one niewolnymi robotnikami. Jeżeli dzieci pracują jako wolni robotnicy, zarabiają znacznie mniej od dorosłych. Na plantacjach tytoniu w Malawi dorosłemu płaci się np. miesięcznie 15 dolarów, dziecku – niecałe dwa.