Polacy w Irlandii podzieleni

Odbyło się jedyne referendum w Unii. W sondażu wśród Polaków w Irlandii zwyciężyli zwolennicy traktatu lizbońskiego. Euroentuzjaści żałowali, że przybysze z nowych krajów UE nie mogli wziąć udziału we wczorajszym plebiscycie. Jego wyniki poznamy już dziś

Aktualizacja: 13.06.2008 12:50 Publikacja: 13.06.2008 04:50

Euroentuzjaści żałowali, że przybysze z nowych krajów UE nie mogli wziąć udziału we wczorajszym pleb

Euroentuzjaści żałowali, że przybysze z nowych krajów UE nie mogli wziąć udziału we wczorajszym plebiscycie

Foto: AFP

– Zaskoczyło mnie, że tylu ludzi chciało tutaj głosować na „nie”. I to jeszcze w tak dużym mieście jak Dublin! – mówi Anna Pokorska, 24-letnia studentka politologii z Warszawy, która przyjechała do Dublina namawiać Irlandczyków do głosowania za traktatem. Pokorska jest członkinią organizacji Młodzi Europejscy Federaliści, skupiającej ponad 20 tysięcy euroentuzjastów z całej Unii. Do irlandzkiej stolicy przybyła w 20-osobowej grupie aktywistów MEF i przez dwa dni przekonywała ludzi na dublińskich ulicach, by głosowali „tak”.

Pokorska mówi, że zwykłych przechodniów nie było trudno nakłonić do zmiany zdania, bo swój sprzeciw wobec Lizbony „opierali głównie na sloganach, niepopartych prawdziwymi informacjami”. Trudniej było za to dyskutować z działaczami antylizbońskimi, którzy prowadzili na ulicach swoją kampanię. – Mieli naprawdę rzeczowe argumenty i potrafili ich sensownie bronić – przyznaje polska euroentuzjastka.

Jej norweski kolega Stein Ramstad, działacz i etatowy pracownik MEF, żałuje, że w referendum nie mogli wziąć udziału przebywający w Irlandii pracownicy z nowych krajów UE, w tym z Polski. Na Zielonej Wyspie nietrudno się zorientować, że przybysze ze Wschodu są znacznie bardziej euroentuzjastyczni od Irlandczyków.

– Wsparcie Polaków i innych na pewno by się przydało, byłbym wtedy bardziej pewny wyniku – wzdycha polityk rządzącej partii Fianna Fail, który nie chciał podać swojego nazwiska.

Do wzięcia udziału w referendum uprawnionych było nieco ponad 3 miliony Irlandczyków, tymczasem samych Polaków jest na wyspie, według oficjalnych danych, 200 tysięcy. Nieoficjalne szacunki mówią o nawet 350 tys. Irlandzkie ustawodawstwo daje im prawo do głosowania w wyborach parlamentarnych i lokalnych, ale wyklucza z uczestnictwa w wyborach prezydenckich i referendach.

Jak zagłosowaliby przybysze znad Wisły, gdyby mogli pójść do urn? Ponad 41 proc. osób biorących udział w ankiecie na przeznaczonej dla Polaków stronie internetowej Metoo.ie zadeklarowało, że zagłosowałoby „tak”. Krzyżyk przy „nie” postawiłoby niecałe 35 proc. naszych rodaków.

Polskie organizacje na wyspie w większości poparły traktat. Wychwala go znany wśród irlandzkich Polaków działacz związkowy Kazimierz Anhalt, który opiekuje się 17 tys. polskich członków największego irlandzkiego związku zawodowego SIPTU.

Wśród Polaków w Dublinie nietrudno spotkać podobnie myślące osoby. – Jakiekolwiek rozłamy są niebezpieczne dla Unii i gdybym mógł, to zagłosowałbym za traktatem. To, czy jest on dobry czy zły, można przecież sprawdzić tylko w praniu – mówi Łukasz Rynkowski, polski dziennikarz mieszkający w Irlandii. Rynkowski zauważa jednak, że większość jego rodaków przebywających w tym kraju „nie ma zielonego pojęcia” o reformie UE i pewno nie poszłaby do urn, nawet gdyby mogła.

Również według Mariusza Garskiego, biznesmena, wydawcy „Polskiej Gazety” w Irlandii, większość Polaków na wyspie nie zainteresowała się referendum. Obóz „tak” wsparli jednak mocno Polacy z wczesnej fali imigracyjnej, którzy mają już dwa paszporty. – Przyjechali przed wejściem Polski do UE, z reguły ludzie wykształceni. Zdecydowana większość z nich głosowała za Lizboną – mówi.

Wielu Polaków w Irlandii uważa, że miejscowi są niewdzięczni wobec UE: – Jeszcze niedawno klepali biedę. A potem przyszła dobra ciocia Unia, sypnęła groszem, swoje dorzucili amerykańscy inwestorzy, i kraj się zmienił nie do poznania – zauważa Mariusz Garski.

Również Anna Pokorska jest zdania, że wzywający do głosowania „nie” mogliby wykazać trochę więcej wdzięczności wobec UE. Choć jednak przekonywała z całych sił Irlandczyków do głosowania „tak”, stara się zrozumieć motywacje przeciwników traktatu.

Referendum przypadło w czwartek, pracujący Irlandczycy poszli więc do urn dopiero wieczorem. Irlandzcy Polacy w tym czasie zasiedli przed telewizorami. Dla nich wydarzeniem był mecz Polski z Austrią.

Ze wstępnych informacji wynika, że frekwencja w referendum wahała się w granicach 40 – 45 proc. Tyle z reguły wynosi frekwencja w tego typu referendach w Irlandii. Przypomnijmy, że w pierwszym głosowaniu w sprawie traktatu z Nicei do urn poszło 35 proc. Irlandczyków, w drugim – 48 proc. Liczba głosujących w referendum lizbońskim wygląda więc na standardową. Generalnie, w naszym kraju w wyborach chętniej bierze udział klasa średnia i wyższa, natomiast robotnicy czy rolnicy w lokalach wyborczych zjawiają się rzadziej. To właśnie wśród tych ostatnich najwięcej było zwolenników głosowania na „nie”. Jeżeli więc ludzie z tej grupy nie poszli do urn, to tym większa jest szansa zwycięstwa obozu „tak”. Elektorat prolizboński mobilizował się łatwiej.

—not. mszy

Traktat z Lizbonyhttp://europa.eu/lisbon_treaty

Marcin Szymaniak z Dublina

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017