Chodzi o kulisy wydanej kilka dni temu rezolucji Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych, w której zaapelowała ona do obu stron konfliktu w Strefie Gazy, by przerwały ogień. Rezolucja przeszła jednogłośnie. Poparło ją 14 członków Rady. Jedynie reprezentująca USA sekretarz stanu Condoleezza Rice wstrzymała się od głosu. Stało się tak, pomimo że była ona jednym z autorów dokumentu.
Dlaczego? Tajemnicę wyjaśnił wczoraj izraelski premier Ehud Olmert w przemówieniu w Aszkelonie. Podobno, gdy tylko dowiedział się o szykowanej rezolucji, natychmiast zadzwonił do Waszyngtonu.
– Powiedziałem: dajcie mi do telefonu Busha! Odrzekli, że jest w trakcie wygłaszania przemówienia w Filadelfii. Odpowiedziałem, że nic mnie to nie obchodzi i że chcę z nim mówić. Zszedł z podium i odebrał telefon – opowiadał Olmert.
Podczas rozmowy izraelski premier miał powiedzieć Bushowi, by USA nie popierały rezolucji. Ten zaś miał natychmiast zadzwonić do Rice i rozkazać jej, by zrobiła tak, jak chce Olmert.
– Była bardzo zażenowana – powiedział Olmert. Słowa premiera skierowane do izraelskich odbiorców przedostały się do zachodniej prasy i wywołały w świecie burzę.