Jak się okazało nazajutrz 35-letnia Anna Odell, studentka ostatniego roku wyższej szkoły sztuk pięknych, rękodzielnictwa i projektowania w Sztokholmie, symulowała chorobę psychiczną dla potrzeb pracy egzaminacyjnej. Projekt stanowi część instalacji artystycznej, autorka nie chce się więc na jego temat wypowiadać, zapewnia jednak, że jest on dokładnie przemyślany i że to nie był żart.
Lekarze są zbulwersowani. – To nie tylko przerażające, bo marnuje się pieniądze podatników. To bezczelne wobec innych pacjentów, personelu, wobec wszystkich – komentował poruszony ordynator David Eberhard. Studentka grała rolę potencjalnej samobójczyni i biła się z policją, by zostać przyjęta do szpitala – relacjonował. Na pogotowiu kontynuowała przedstawienie. Była na tyle wiarygodna, że ordynator zarządził podjęcie środków przymusowych. Studentkę przywiązano do łóżka, podano jej leki domięśniowo.
Oburzeni są pielęgniarze. Jeden z nich, Anton, powiedział popołudniówce „Aftonbladet”, że do opieki nad Anną zmobilizowano cały personel – pięć osób. – Inni, będący w stanie psychozy i mający samobójcze myśli pacjenci, musieli czekać z tego powodu – mówił.
Szpital zgłosił incydent na policji. Oskarżył artystkę o pobicie personelu. Ta jednak zapewnia, że nie posunęła się do przemocy. Próbowała się oswobodzić.
Co ciekawe, władze uczelni wiedziały o projekcie i analizowały jego aspekty etyczne oraz prawne konsekwencje. By uzyskać pewność, że nie wejdzie w konflikt z prawem artystka rozmawiała o przedsięwzięciu z policją. Według prefekta uczelni Olofa Glemme nie było jednak mowy o używaniu przemocy.