Lekarkę aresztowano pod zarzutem zabójstwa. Następnie wypuszczono z aresztu, gdyż nie istniało już ryzyko, że mogłaby wpłynąć na przebieg dochodzenia w sprawie śmierci dziecka. Śledztwo dotyczy aktywnej pomocy w śmierci pacjenta. Decyzje przerwania terapii mającej podtrzymywać życie urodzonej w czerwcu ubiegłego roku dziewczynki lekarka podjęła razem z kolegami pracującymi w szpitalu Karolinska. Malutka dziewczynka miała tak ciężkie uszkodzenie mózgu, że lekarze uznali, że kontynuowanie opieki nie uratuje jej życia i jest pozbawione sensu.
Podejrzenia skupiają się na dużych ilościach morfiny i środka uspokajającego, które stwierdzono w ciele zmarłego niemowlęcia. Jak podaje gazeta „Aftonbladet”, dawka uspokajającego i usypiającego preparatu Tiopental była 1000 razy wyższa od normalnej. A danych o jego użyciu nie wprowadzono do dziennika pacjentki, gdzie jest mowa tylko o morfinie.
54-letnia anestezjolog zaprzecza, że w ogóle podawała lek uspokajający. Mówi też, że morfinę zaaplikowała w normalnych dawkach. Co innego twierdzi jednak prokurator Elizabeth Brandt: – Dziewczynka otrzymała koktajl, jakiego się używa przy aktywnej pomocy przy śmierci.
Prokurator pytana przez telewizję, jaki mógł być motyw postępowania lekarki z dziecięcego szpitala, odpowiedziała: – Prawdopodobnie miłosierdzie.
Ta wypowiedź wywołała burzę reakcji wśród lekarzy. Ich dezaprobatę wzbudził też fakt, że lekarkę policja zatrzymała w czasie pracy w szpitalu. W apelu opublikowanym na łamach „Svenska Dagbladet” 45 lekarzy z oddziałów intensywnej opieki z całego kraju stwierdziło, że przerwanie leczenia to nieaktywna eutanazja. – Decyzja, by przerwać leczenie beznadziejnie chorych pacjentów i dawać im uspokajające i uśmierzające ból środki w końcowej fazie życia, jest całkowicie zgodna ze zdystansowaniem się lekarzy od aktywnej pomocy przy śmierci – napisali.