„Salon Prestige” mieści się na parterze zwykłego domu mieszkalnego przy Ringbahnstrasse, niedaleko reprezentacyjnego bulwaru Kurfürstendamm, w zachodniej części Berlina. Zajmuje 230 metrów kwadratowych podzielonych na osiem saloników, w których na zmiany pracuje ponad dwadzieścia dam. — Spełniamy najskrytsze marzenia mężczyzn — twierdzi właścicielka „Salonu Prestige”. Ceny w dobie kryzysu zaczynają się od 40 euro. Klientów nigdy nie brakowało.
— Nie możemy dłużej tolerować prostytucji w kamienicy mieszkalnej — orzekły jednak władze dzielnicy Charlottenburg— Wilmersdorf i wydały decyzję o zamknięciu przybytku. Zakwestionowała ją właścicielka i wygrała w sądzie. — Zgodnie z ustawą prostytucja nie może być traktowana jako zajęcie niemoralne i tego rodzaju argumentacja nie może być podstawą do cofnięcia decyzji o działalności — orzekli sędziowie Sądu Administracyjnego Berlina. Wcześniej złożyli służbową wizytę w miejscu sądowego sporu.
— Nie zaglądali do środka. Nie było to konieczne — zapewniał wczoraj „Rz” rzecznik sądu. Nie zauważyli na klatce schodowej ani zużytych prezerwatyw ani rozbitych butelek. Nikt z mieszkańców nie skarżył się też na hałasy czy burdy. Rzecznik przypomina, że jest to pierwsze tego rodzaju orzeczenie od siedmiu lat, kiedy w życie weszła ustawa uznająca, że prostytucja jest takim samym zawodem jak wszystkie inne. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby mógł być wykonywany w budynku mieszkalnym. Ocenia się, że w Berlinie jest co najmniej 230 domów publicznych mieszczących się w zwykłych blokach. Nie wszystkim się to podoba i władze wielu dzielnic postanowiły walczyć z tym zjawiskiem sięgając po przepisy prawa budowlanego. Jest w nich mowa o zakazie budowania domów publicznych w „rejonach mieszkalnych”.
Prostytucja nie może podlegać ograniczeniom przy wykorzystywaniu moralnych obiekcji przenoszonych na grunt planów budowlanych — orzekł jednak wczoraj stanowczo Sąd Administracyjny. W dodatku wielu znawców przedmiotu twierdzi, że dzielnice mieszkaniowe są idealną lokalizacją dla domów publicznych. — Tworzenie gett sprzyja kryminalizacji środowisk świadczących usługi seksualne oraz wyzyskowi kobiet— pisze w obszernej ekspertyzie Joachim Renzikowski, jeden z ekspertów. Takiego samego zdania jest potężne lobby właścicieli domów publicznych.
Tych argumentów nie przyjmuje jednak Ekkehard Band, burmistrz dzielnicy Schöneberg. — Prostytucja kwitnie w pobliżu szkół, szpitali i kościołów. Tak dalej być nie może — skarżył się niedawno dziennikarzom. Burmistrz ma poważny problem starając się zapobiec powstaniu dużego domu publicznego przy rogu ulic Potsdamer i Kurfürstenstrasse. W ogromnym gmachu na skrzyżowaniu mieści się już od lat sklep porno, przed którym na klientów wyczekują damy lekkich obyczajów. Całe pierwsze piętro ma zostać przebudowane i w kilkudziesięciu pokojach ma powstać największy berliński dom schadzek.