„Konieczna jest alternatywa dla neoliberalizmu”, „Koniec z kasynowym kapitalizmem”, „Kapitalizm trzeba skierować na nowe tory” – takie i podobne hasła padały z trybuny Kongresu Kapitalistycznego zorganizowanego przez Niemieckie Stowarzyszenie Związków Zawodowych (DGB). Wygląda na to, że niemieckie związki, choć nie są najsilniejsze w Europie, zamierzają przejąć kierowniczą rolę na naszym kontynencie w walce o prawa klasy robotniczej i wszystkich pracowników.
– Wspólnie z lewicą musimy opracować nową wizję rozwoju i określić, jaki kapitalizm chcemy mieć – tłumaczył w piątek kilkuset zebranym związkowcom Sony Kapoor, były bankier Lehman Brothers, kierujący obecnie jednym z norweskich think tanków zajmujących się naprawą kapitalizmu. Uczestnicy kongresu potępili chciwość bankierów, krytykowali pozbawionych wszelkich skrupułów pracodawców, którzy dążąc do maksymalizacji zysków, pozbawiają godności swych pracowników.
– Musimy uczynić wszystko, aby ci, którzy doprowadzili do obecnego kryzysu, nie byli w przyszłości w stanie postępować tak jak dotychczas – grzmiał Michael Sommer, szef DGB. Sommer w przeszłości wielokrotnie wieszczył, że należy się liczyć z wybuchem społecznego niezadowolenia w Niemczech.
– Pobożne życzenia – skwitowała wówczas prasa jego wypowiedzi. Niemieccy działacze związkowi mają jednak nadzieję, że w zapowiedzianej na sobotę demonstracji w Berlinie przeciwko „nieokiełznanemu kapitalizmowi” wezmą udział dziesiątki tysięcy osób. Podobne protesty mają się odbyć także w Pradze, Madrycie i Brukseli.
Czy działania niemieckich związków zawodowych mogą być wzorem dla europejskiego ruchu związkowego? – Mało prawdopodobne – tłumaczą eksperci. Nie było w Niemczech do tej pory wielkich akcji protestacyjnych, nie mówiąc już o paleniu opon czy starciach z policją, jak to się dzieje często w Polsce.