– Chcemy, aby Tempelhof był dla wszystkich, a nie tylko dla wybranych – tłumaczył Volker Rachow z organizacji Initiative Squat Tempelhof, jednej z licznych berlińskich lewicowych grup wzywających do zajmowania nieużywanych budynków.
W nocy z sobotę na niedzielę tysiące młodych ludzi przypuściło szturm na dawne berlińskie lotnisko, starając się przedrzeć przez kordon policji i zasieki z drutów kolczastych otaczające cały teren. Policja nie dała się jednak zaskoczyć i do opanowania lotniska przez lewaków nie doszło. Obrażenia odniosło 21 policjantów. 102 z około 5 tysięcy uczestników zajść zostało zatrzymanych. Lewacy odgrażają się, że powtórzą całą akcję.
– Berlin staje się siedliskiem lewaków i anarchistów – ostrzegają stołeczne media, przypominając o ostatnich, licznych akcjach tych środowisk. Od miesięcy atakują one place budów luksusowych domów w dzielnicach Prezlauer Berg i Friedrichshein. Puszczają z dymem drogie samochody. – W ciągu 168 nocy spłonęło 169 samochodów – policzył „Bild Zeitung”. Szkody wyceniane są na 5 milionów euro.
Ma to być protest przeciwko zasiedlaniu tych dzielnic przez „kapitalistów”, których obecność zmienia charakter wschodniej części miasta. Władze Berlina i stołeczna policja są kompletnie bezradne. Nie pomogło wyznaczenie nagrody w wysokości 10 tysięcy euro za wszelkie informacje, które doprowadzą do ujęcia sprawców podpaleń.
[i] Piotr Jendroszczyk z Berlina[/i]