– Nie możemy zaakceptować faktu, że w naszym kraju kobiety mogą być więźniami we własnym domu, mogą być izolowane od społeczeństwa, może być szargana ich własna tożsamość. Nie może tak być, że w Republice Francuskiej nie respektuje się godności kobiet – oświadczył Sarkozy podczas przemówienia przed połączonymi izbami parlamentu. Dodał, że burka – strój, który zakrywa całe ciało kobiety oprócz oczu – „nie będzie mile widziana na terytorium Francji”.
Jego słowa zostały przyjęte oklaskami zarówno z ław zajmowanych przez posłów lewicy, jak i prawicy. W zeszły czwartek 58 posłów wszystkich partii pod przywództwem deputowanego Partii Komunistycznej Andre Guerin’a zaproponowało stworzenie specjalnej komisji parlamentarnej, która zadecydowałaby, czy burka stanowi ograniczenie wolności kobiet i czy powinna być zakazana.
Zdaniem prezydenta to dobry pomysł. – Debata na ten temat powinna się odbyć. Najlepiej w parlamencie. Nie powinniśmy się wstydzić naszych wartości oraz bać się ich bronić – podkreślił Sarkozy. Nie oznacza to, że francuski rząd będzie toczył wojnę z muzułmanami. – Religia muzułmańska we Francji musi być traktowana tak samo jak inne wyznania – powiedział.
Co ciekawe, prezydenta poparła nawet część francuskich muzułmanów. Mohammed Moussaoui, przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego, nazwał burki „niezwykle rzadkim zjawiskiem” związanym z tradycyjną, radykalną wersją islamu.
Nad Sekwaną mieszka 7 mln muzułmanów. Dyskusja na temat burek trwa tam od 2004 r., chwili wprowadzenia w życie ustawy zakazującej noszenia widocznych symboli religijnych w szkołach. Wielu polityków uważa, że zakaz ten jest niewystarczający i powinien zostać rozszerzony na inne domeny życia publicznego.