Na pierwsze prezydenckie wakacje Barack Obama udaje się w sierpniu wraz z żoną, córkami i psem do ekskluzywnego kurortu na Martha’s Vineyard, niewielkiej wyspie na Atlantyku na południe od półwyspu Cape Cod. Obamowie już tam byli i bardzo im się podobało. Biały Dom wykorzystuje to teraz do utrącania zarzutów, że zachowują się jak nuworysze.
–Prezydent Stanów Zjednoczonych nie może wypoczywać, gdzie mu się podoba – mówi „Rz” Lauren Martin z miejscowej „Vineyard Gazette”. Według niej ośrodek musi być bezpieczny, dawać możliwość całodobowej ochrony. Takie warunki spełnia jej zdaniem wyspa. Media zaczęły podejrzewać, że tam spędzi wakacje pierwsza para, gdy na wyspie pojawiły się służby specjalne. Spekulowano, którą posiadłość wynajmą. Wybrali wartą 20 mln dolarów Blue Heron Farm w Chilmark, należącą do handlarza drewnem Williama Van Devendera. Jest w niej pięć sypialni, prywatna plaża, basen, boisko do koszykówki i teren golfowy. Pikanterii sprawie dodaje to, że właściciel jest sympatykiem republikanów, znanym z hojnych datków na ich kampanie wyborcze.
Jak pisze „Vineyard Gazette”, takie posiadłości w miejscowości Chilmark wynajmuje się nawet za 50 tys. dolarów tygodniowo. W przypadku Obamów podpisano trzy umowy: jedną na nazwisko prezydenta, drugą na Secret Service, trzecią na Biały Dom. To oznacza, że Obamowie sami pokryją część kosztów.
Lauren Martin zauważa, że w USA nie brak o wiele bardziej luksusowych ośrodków. – Mówi się, że wybrał to miejsce, bo wyspa jest chętnie odwiedzana przez członków czarnej społeczności. Obama ma tu wielu przyjaciół – dodaje.
Prezydent spotka tam jednak także białą, demokratyczną śmietankę – Clintonów, Kennedych i Johna Kerry’ego.