– Żadnych komplikacji nie będzie – zapewniają zgodnie politycy największych ugrupowań: CDU, SPD, Zielonych oraz FDP. Zastrzeżenia zgłasza jednak nadal bawarska chadecja – CSU, która domaga się oficjalnego powiadomienia Brukseli przez niemiecki rząd, że ratyfikowany przez Niemcy traktat będzie obowiązywał jedynie przy uwzględnieniu zastrzeżeń zgłoszonych przez Federalny Trybunał Konstytucyjny.
Rozpatrując kilka skarg konstytucyjnych, Trybunał orzekł pod koniec czerwca, że traktat jest co prawda zgodny z niemiecką ustawą zasadniczą, jednak nowelizacji wymaga tzw. ustawa towarzysząca, regulująca uprawnienia parlamentu i rządu w sprawach europejskich.
Chodzi o to, że przedstawiciel Niemiec w Radzie Unii Europejskiej będzie mógł w przyszłości głosować w niektórych sprawach jedynie na podstawie wcześniejszej ustawy Bundestagu. – Kompetencje obu izb parlamentu pozostaną w gruncie rzeczy niezmienione. Zostaną jedynie jaśniej zdefiniowane, co było życzeniem Trybunału Konstytucyjnego – tłumaczy „Rz” Axel Schäfer, rzecznik frakcji SPD ds. europejskich.
– Jestem z całego pakietu zadowolony – oświadczył kilka dni temu publicznie Peter Gauweiler, deputowany CSU, którego skarga do Trybunału Konstytucyjnego uniemożliwiła prezydentowi Horstowi Köhlerowi podpisanie traktatu lizbońskiego po jego ratyfikacji przez obie izby parlamentu.
Cały pakiet ustaw powinien bez zastrzeżeń przyjąć Bundesrat 18 września tego roku. W Bundestagu panuje przekonanie, że prezydent podpisze traktat lizboński niezwłocznie, aby zdążyć przed irlandzkim referendum.