Plątanina wąskich uliczek jerozolimskiego Starego Miasta. Środkiem chodnika leniwym krokiem przechadza się dwóch izraelskich żołnierzy o europejskich rysach. Ciemne okulary cobra, guma do żucia i rozchełstane pod szyją mundury. Na plecach amerykańskie automaty M-16. Wokół nich zupełnie inny świat – ulice arabskiego Starego Miasta to jeden wielki, orientalny bazar. Gwarny arabski tłum, w którym większość mężczyzn jest w tradycyjnych białych kefijach na głowach, a kobiety w islamskich chustach, niechętnie rozstępuje się przed nimi. W pewnym momencie Izraelczycy zatrzymują „podejrzanego osobnika”. Zdenerwowany młody mężczyzna szuka po kieszeniach dokumentów i tłumaczy coś po arabsku. Na tle jednolitego etnicznie palestyńskiego tłumu wygląda bardzo nietypowo – jest bowiem Murzynem.
[srodtytul]Między solidarnością a rasizmem[/srodtytul]
Zarówno w Jerozolimie Wschodniej, jak i na terytoriach wchodzących w skład Autonomii Palestyńskiej czarnych Afrykańczyków można spotkać dość często. Mówią po arabsku bez akcentu, zarówno kobiety, jak i mężczyźni ubierają się dokładnie w taki sam sposób jak Palestyńczycy. Mają te same obyczaje. Jedyne, co ich różni, to kolor skóry. – W Jerozolimie jest nas 350, jeszcze kilkuset mieszka w Autonomii. Czujemy się 100-procentowymi Palestyńczykami. Także w sensie politycznym. Sprzeciwiamy się izraelskiej okupacji i marzymy o niepodległej Palestynie. Często nazywają nas przez to Afropalestyńczykami – mówi Jaser Qous, młody, barczysty Murzyn o ogolonej gładko czaszce. Rozmawiamy w kamiennym, starożytnym gmachu, siedzibie afrykańskiej społeczności.
Odrapany stół do ping-ponga, sala komputerowa i biegające po całym budynku czarne dzieci. Obok siedzą i rozmawiają po arabsku ich matki, Murzynki z islamskimi chustami na głowach. Centrum kultury i pomocy społecznej, które działa w tym budynku, jest finansowane z dotacji otrzymywanych od krajów zachodnich. Między innymi Polski.
– Wielu członków naszej społeczności brało i bierze aktywny udział w palestyńskiej rewolucji. Wielu z nas zginęło, walcząc z Izraelczykami, lub spędziło wiele lat w więzieniach. Ja sam już 12 razy odwiedziłem izraelski areszt. Tak samo jak Arabowie padamy ofiarą prześladowań ze strony Izraela. Wytworzyły się pomiędzy nami więzy krwi – mówi Qous.