Amerykanie lubią narzekać na mnogość ośrodków decyzyjnych w Unii Europejskiej. Gdy jednak mają ważny interes, bez problemu znajdują właściwy numer telefonu.
– Hillary Clinton dzwoniła w czwartek rano do przewodniczącego PE Jerzego Buzka. Powiedziała mu, że USA są zaniepokojone faktem, iż eurodeputowani mogliby odrzucić porozumienie w sprawie SWIFT – dowiedzieliśmy się z otoczenia Jerzego Buzka.
Do transatlantyckiego kryzysu może dojść już za tydzień, 11 lutego. W tym dniu eurodeputowani będą na posiedzeniu plenarnym głosować nad przyjęciem tymczasowego porozumienia między USA i UE, które określa zasady dostępu amerykańskiego wywiadu do bazy danych SWIFT. Umowa obowiązuje już od 1 lutego, ale jeśli PE ją odrzuci, dane nie będą przekazywane.
– Dopóki nie dostaniemy zielonego światła od eurodeputowanych, nie przekażemy danych – oświadczyła rzeczniczka SWIFT. Ta mająca swoją siedzibę w Belgii firma zajmuje się organizowaniem transferów między rachunkami tysięcy banków na świecie. W 60 proc. są to banki europejskie, reszta to amerykańskie i azjatyckie. Waszyngton twierdzi, że dostęp do danych jest mu potrzebny, aby skutecznie walczyć z terroryzmem. Po 11 września 2001 roku Amerykanie sami sięgali po te da-ne, wykorzystując informacje przechowywane na serwerze SWIFT w stanie Wirginia. Jednak pod koniec 2009 r. belgijska firma zlikwidowała tę lokalizację i przeniosła serwer do Szwajcarii. USA zostały zmuszone do zawarcia z UE porozumienia o zasadach dostępu do danych bankowych.
Od wejścia w życie traktatu lizbońskiego nie wystarcza im jednak już zgoda unijnych rządów, potrzebna jest też akceptacja europarlamentu. A ten tradycyjnie jest dużo bardziej wyczulony na ochronę prywatności. – Porozumienie łamie podstawowe reguły ochrony danych – powiedziała Jeanine Hennis-Plasschaert, liberalna eurodeputowana, która jest sprawozdawczynią raportu nawołującego do odrzucenia porozumienia.