David Milliband napisał wspólnie ze szwedzkim ministrem Carlem Bildtem list do Ashton, w którym zaoferował swoje porady. Brytyjsko-szwedzki tandem dyplomatyczny zauważył w korespondencji do baronessy, że „rośnie popyt na aktywną UE na świecie, dużo większy niż jej podaż”. W ten dyplomatyczny sposób dali jej do zrozumienia, że jest zbyt mało aktywna na scenie międzynarodowej. Dziś Ashton będzie miała okazję się spotkać z 27 ministrami państw członkowskich w Hiszpanii i tam z pewnością usłyszy listę zażaleń.

Unijna przedstawiciel ds. polityki zagranicznej zajmuje się obecnie tworzeniem Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, czyli liczącego od 3 do nawet 5 tysięcy osób korpusu unijnych dyplomatów. Swoje interesy chcą tutaj realizować wszystkie państwa członkowskie, wpływu domaga się też Komisja Europejska. Stąd krytyka Ashton. Miała przedstawić propozycję organizacji ESDZ w kwietniu, prawdopodobnie zrobi to z opóźnieniem w czerwcu. Będą w niej zawarte zasady mianowania unijnych ambasadorów.

Polsce zależy, aby w nominacjach zachować zasadę równowagi geograficznej. To postulat trudny do przeforsowania, bo według ustalonych już reguł – które rząd zaakceptował – korpus dyplomatyczny będzie się składał w równej proporcji z przedstawicieli Komisji Europejskiej, Rady UE oraz państw członkowskich.

[i] —Anna Słojewska z Brukseli[/i]