Sprawa, którą sąd w Mińsku zajmie się na dzień przed tradycyjną manifestacją opozycji w rocznicę proklamowania 25 marca 1918 roku Białoruskiej Republiki Ludowej, dotyczy wydarzeń z 16 lutego. Milicja brutalnie rozpędziła wówczas demonstrację. Julia Daraszkiewicz robiła zdjęcia.
Fotoreporterka sama jednak stała się ofiarą milicyjnej przemocy, kiedy dwaj ubrani po cywilnemu mężczyźni chwycili ją za ręce i powlekli do milicyjnego autobusu.
– Dopiero tam dowiedziałam się, że pracują w milicji – wspomina Daraszkiewicz w rozmowie z „Rz”. Pokazała legitymację prasową i doprowadzono ją na komisariat, ale po kilku godzinach wypuszczono bez spisywania protokołu.
Kobieta była przekonana, że to koniec sprawy. Jednak w miniony poniedziałek do mieszkania teściów oraz do jej drzwi zaczęli się dobijać milicjanci. Grozili, że „tym razem dziennikarka się doigrała”. Żądali również, by stawiła się następnego dnia na komisariacie.
– Żeby zakończyć koszmar obiecałam, że przyjdę – opowiada Julia Daraszkiewicz.