Występując podczas festiwalu „Wielkie rosyjskie słowo” w Liwadii koło Jałty na Krymie deputowany do Rady Najwyższej Jurij Bołdyriew, prorosyjskiej Partii Regionów stwierdził, że „w odróżnieniu od Rosji Ukraina nie przezwyciężyła następstw paktu Ribbentrop-Mołotow”. Rosja bowiem zrezygnowała z Litwy, Łotwy i Estonii, a do Ukrainy wciąż należą ziemie należące przed 17 września 1939 roku do Polski – obok Galicji Wschodniej także Wołyń z Łuckiem i Równem.
To kolejne wystąpienie przedstawiciela Partii Regionów tak krytyczne wobec zachodu Ukrainy. W podobnym duchu wypowiadał się kontrowersyjny minister oświaty Dmytro Tabacznyk. Te wypowiedzi najlepiej pokazują sprzeczności między ukraińskojęzycznym zachodem i rosyjskojęzycznym wschodem kraju. Zachód w ostatnich wyborach prezydenckich poparł Julię Tymoszenko, gdy wschód – Wiktora Janukowycza; tu też najsilniejsze są nastroje nacjonalistyczne, a więc i antyrosyjskie, gdy na wschodzie – prorosyjskie.
– Robi się wszystko, żeby podzielić Ukrainę – powiedział „Rz” Ołeś Starowojt, deputowany bloku Nasza Ukraina do lwowskiej rady obwodowej. – Rosja chce, żeby Ukraina przestała istnieć jako liczące się, niepodległe państwo. Plan jest jasny: część wschodnia odeszłaby do Rosji, centrum pozostałoby formalnie niezależne, a faktycznie pod kontrolą Moskwy. Część zachodnia byłaby „europejska”, mogłaby nawet wejść do UE. Moskwa bez szkody dla siebie może oddawać to, co nie jej – dodaje Starowojt. I podkreśla, że wypowiedzi takie jak Bołdyriewa powinny się spotykać z ostrą reakcją prezydenta, parlamentu i organów ścigania – a nie ma to miejsca.
Podobną opinię ma Anton Borkowski, lwowski publicysta. – Niektórzy deputowani Partii Regionów po prostu realizują scenariusze, które pisze Kreml – mówił „Rz”. – Te oświadczenia Bołdyriewa są próbą zminimalizowania roli Galicji na ukraińskiej scenie politycznej. Galicję, gdzie mieszka najbardziej świadome narodowo społeczeństwo, stopniowo próbuje się pozbawić głosu w sprawie losu Ukrainy – podkreśla.
Paradoksalnie, kilka lat temu to działacze Partii Regionów inicjowali wydzielenie regionu wschodniego, z Donieckiem i Ługańskiem. – W 2004 r. Wiktor Janukowycz straszył mieszkańców tych miast nadejściem Wiktora Juszczenki, sojusznika amerykańskiego kowboja George’a W. Busha – podkreśla w rozmowie z „Rz” Serhij Sołodky, zastępca szefa Instytutu Polityki Światowej w Kijowie. – Dziś prezydent Janukowycz, który chwali się stabilizacją sytuacji w kraju, powinien bardziej uważać na wypowiedzi polityków ze swojej partii, którzy tę stabilizację podważają – dodaje. Ale Sołodky uważa, że nie trzeba się przejmować słowami wypowiadanymi przez radykałów, do jakich zalicza Bołdyriewa.