Istniejący w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska Program Samodzielnego Wykluczenia (VSE) przewiduje, że każdy gracz może poprosić pracowników kasyna czy salonu gier o niewpuszczanie go do środka. VSE może trwać od pół roku do trzech lat; w tym czasie, jeśli korzystający z programu wejdzie do kasyna, może zostać ukarany grzywną w wysokości do 5 tys. dol.
Z VSE skorzystał 32-letni Michael Lee. Ale mimo to nikt go nie zatrzymywał, gdy wracał, by znów grać. Wszystko było w porządku, dopóki nie wygrał dużej kwoty. Kasyno odmówiło bowiem jej wypłacenia. Z formalnego punktu widzenia wszystko jest w porządku: podczas korzystania z VSE nie można odbierać wygranych. Ale Michael Lee podał Korporację Loteryjną Kolumbii Brytyjskiej do sądu, dowodząc, że kasyno doskonale wiedziało, z kim ma do czynienia – wcześniej wypłacano mu drobne wygrane. Mimo to nie powstrzymywano go od gry.
– To całkowicie niewłaściwie, by komuś mającemu problemy z hazardem pozwolić grać, obserwować, jak wkłada pieniądze do jednorękiego bandyty, a potem odmawiać wygranej – uważa adwokat Michaela Lee Josh Weiszner. – Jeśli pozwalają mu grać i przegrywać, powinni pozwolić mu grać i wygrać – dodał.
Kilka dni wcześniej inna hazardzistka, korzystająca z Programu Samodzielnego Wykluczenia 54-letnia Joy Ross, też zaskarżyła Korporację Loteryjną Kolumbii Brytyjskiej. Jak pisał „The Globe and Mail”, powód był inny: pani Ross twierdzi, iż przez trzy lata w kasynach przegrała ponad 300 tys. dol. i nikt jej przed tym nie powstrzymał. Stało się tak, choć prosiła, by jej fotografię rozesłano po kasynach.
Zdaniem komentatorów obie te sprawy pokazują, że program VSE po prostu nie funkcjonuje. Daje tylko złudną nadzieję tysiącom graczy, którzy błagają, by powstrzymać ich przed finansową ruiną.