Ostatnie tygodnie to zarówno dla gejów w koszarach, jak i tych, którzy marzą o założeniu munduru, wyjątkowo burzliwy okres. W połowie października sędzia federalna w Kalifornii zabroniła oficerom „łamania konstytucji” i „dyskryminowania” homoseksualistów i zażądała natychmiastowego wstrzymania obowiązywania zasady „Don’t Ask, Don’t Tell” („Nie pytaj, nie mów”). Wprowadzona jeszcze za rządów Billa Clintona reguła zakłada, że dowódcy nie mogą pytać podkomendnych o ich orientację seksualną, żołnierze muszą jednak ukrywać fakt, że są homoseksualistami. W ciągu 17 lat stosowania tej zasady wyrzucono z armii ponad 12 tys. gejów i lesbijek, których orientacja wyszła na jaw.
[wyimek]12 tysięcy jawnych gejów i lesbijek zwolniono ze służby w ciągu ostatnich 17 lat[/wyimek]
Po październikowym wyroku sądu federalnego w organizacjach gejowskich zapanowała euforia. Pentagon nie miał bowiem wyboru i pierwszy raz w historii USA oficerowie w punktach rekrutacyjnych zaczęli przyjmować podania o przyjęcie do służby od jawnych homoseksualistów. Radość gejów trwała jednak zaledwie jeden dzień.
Administracja Baracka Obamy odwołała się od tej decyzji, a sąd orzekł, że do momentu rozpatrzenia apelacji Pentagon nadal może stosować zasadę „Nie pytaj, nie mów”. I nadal wyrzucać z armii homoseksualistów. Od tej decyzji do Sądu Najwyższego odwołała się z kolei organizacja gejowska Log Cabin Republicans i to właśnie ona usłyszała w piątek negatywny werdykt.
Obama jest za legalizacją służby homoseksualistów, ale chce, by decyzję o największej rewolucji w koszarach od czasu wprowadzenia w 1948 roku oddziałów złożonych z żołnierzy różnych ras podjął Kongres. Po listopadowych wyborach, w których większość w Izbie Reprezentantów odzyskali republikanie, szanse na atrakcyjne dla gejów i lesbijek rozwiązanie znacznie zmalały.