Przed wojną wielu europejskich Żydów, także z Polski, kupowało domy i działki w Palestynie. – To miała być dobra lokata kapitału. Wspierano też w ten sposób ideę syjonistyczną. Wielu z tych ludzi liczyło, że kiedyś wyemigruje na Bliski Wschód. Nie zdążyli – opowiada Henryk Flug, mieszkający w Jerozolimie szef Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego.
Wielu właścicieli zginęło w obozach, inni stracili wszystkie dokumenty. Ich mienie zostało zaś przejęte przez innych Żydów lub państwo. Przez wiele lat Izrael nie rozwiązywał tego problemu. Dopiero w 2007 r. powołał Komitet ds. Restytucji Mienia Ofiar Holokaustu (KRMOH).
Jego zadaniem było odnalezienie i przejęcie nieruchomości europejskich Żydów. Następnie komitet miał się skontaktować z żyjącymi do dziś właścicielami lub ich potomkami. Mieli oni otrzymać odszkodowania.
Wkrótce do władz zaczęły jednak dochodzić niepokojące sygnały. Do akcji musiał wkroczyć państwowy kontroler Micha Lindenstrauss. Jego raport na temat KRMOH jest miażdżący. Ocenił, że organizacja bardzo sprawnie kumuluje pieniądze, ale znacznie gorzej jest z wypłacaniem odszkodowań. KRMOH zgromadził na kontach ponad 1,3 miliarda szekli (miliard złotych). A w latach 2007 – 2009 uregulował... 57 roszczeń.
Lindenstrauss zarzucił komitetowi opieszałość i nadmierną biurokrację. A wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy ocalałych z każdym rokiem jest coraz mniej. „Zwrot tego majątku to nasz moralny obowiązek. To byłaby wielka pomoc dla ocalałych w ostatnich latach ich życia” – napisał Lindenstrauss w swoim raporcie, którego fragmenty opublikował „Haarec”.