Premier Węgier Viktor Orban przedstawił wczoraj w Parlamencie Europejskim plany swojego rządu na czas półrocznego przewodnictwa w UE. Ale głównym przedmiotem żywej debaty w Strasburgu było nowe węgierskie prawo medialne. Krytykowali je socjaliści, liberałowie i Zieloni, broniła go chadecja i część konserwatystów.
Chodzi o przepisy skrytykowane również przez OBWE i organizacje dziennikarskie, które bada Komisja Europejska. Wyraziła już ona wstępne wątpliwości co do pełnej zgodności ustawy z przepisami unijnymi. Dotyczy to m.in. obowiązku rejestracji wszystkich mediów, w tym forów i blogów internetowych. – Proszę, niech pan zrobi to szybko. Niech pan wycofa ustawę, tak żeby węgierskie przewodnictwo stało się sukcesem – mówił lider socjalistów Martin Schulz. Bronił prawa eurodeputowanych do krytyki przepisów. – To nie jest wewnętrzna sprawa węgierska. Mówimy o podstawowych prawach, takich jak wolność słowa, na których zbudowana jest Unia.
Szef liberałów Guy Verhofstadt kwestionował zapis ustawy, która stawia przed mediami obowiązek przedstawiania rzeczywistości w sposób „obiektywny i zrównoważony”. – Nie takie powinny być gwarancje władz dla mediów. Rząd powinien zapewniać pluralizm – mówił belgijski polityk. Daniel Cohn Bendit, przywódca Zielonych, przekonywał o ciepłych uczuciach dla Węgrów i uznaniu dla przeszłości Orbana. – Pamiętam, jak płakałem, gdy w 1954 roku Węgry przegrywały finał mistrzostw świata w piłce nożnej (z Niemcami – red.). Pamiętam moją pierwszą demonstrację w 1956 roku przeciwko interwencji sowieckiej w Budapeszcie – mówił były rewolucjonista. W typowy dla siebie wiecowy sposób zwrócił się wprost do Orbana. – Demokracja nigdy jeszcze nie umarła od nadmiaru wolności. Wiedział pan o tym 20 lat temu. Niech pan wróci do tamtego sposobu myślenia – apelował szef Zielonych.
Orbana najmocniej bronili jego rodacy z Fideszu, którzy w PE zasiadają w największej grupie politycznej – Europejskiej Partii Ludowej. Jako pierwszy wystąpił głuchoniemy Adam Kosa. W języku migowym oskarżył krytyków o dyskryminację i stosowanie podwójnych standardów. – Jako osoba niepełnosprawna jestem wyczulony na takie traktowanie – mówił Kosa. I zarzucił przeciwnikom Orbana, że ferują wyroki, nie czekając nawet na opinię Komisji Europejskiej, która analizuje nową ustawę. O hipokryzję oskarżył ich też Jacek Kurski, europoseł PiS. Powiedział, że w Polsce rada medialna nie reaguje, gdy z pracy wyrzuca się dziennikarzy o poglądach konserwatywnych. – I nikt nie protestuje – mówił Kurski.
Viktor Orban ostro zareagował na krytykę.