Wzór czerwonego sztandaru, który w 1945 r. zawisł nad berlińskim Reichstagiem, powiewał dziś na ulicach ukraińskich miast. W przemarszu wojsk i artylerii na głównej ulicy w Kijowie sowiecki sztandar, zawieszony na transporterze opancerzonym, wyprzedził państwową flagę żółto-niebieską. Komuniści nieśli portret Stalina.
„Dzień Zwycięstwa jednoczy pokolenia" – napisał w oświadczeniu prezydent Wiktor Janukowycz. Jedności jednak nie było. We Lwowie palono czerwone flagi. Doszło też do strzelaniny, gdy działacze nacjonalistycznej Swobody próbowali powstrzymać autobus jadący do Wzgórza Sławy, miejsca pamięci Armii Czerwonej. Rosyjskiemu konsulowi aktywiści Swobody odebrali i zniszczyli wieniec, który miał złożyć na cmentarzu wojskowym. W Iwano-Frankiwsku zorganizowano akcję „Sierp i młot – śmierć i głód!" przeciw świętowaniu. W Tarnopolu do szkół dostarczono nowe plakaty UPA, walczącej podczas II wojny światowej z ZSRR i Polską.
Flagi bez podpisu
Flagi ZSRR wywieszano na ulicach, choć Janukowycz nie podpisał przyjętej przez parlament ustawy w tej sprawie. – Prezydent wstydził się ją podpisać. Zabrakło mu też odwagi, by grzmotnąć pięścią w stół i zabronić swojej Partii Regionów, by ją popierała – mówi „Rz" Stepan Chmara, znany sowiecki dysydent i ukraiński obrońca praw człowieka. Zdaniem politologów Janukowycz nie podpisał ustawy, bo na zachodzie kraju i tak nikt by jej nie respektował.
Dziękuję za zwycięstwo
Przez plac Czerwony w Moskwie przemaszerowało 20 tysięcy żołnierzy w nowych, zachodnio wyglądających mundurach i beretach. Przed prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem i premierem Władimirem Putinem przetoczyły się czołgi, transportery i rakiety.
Nad kolumnami i pojazdami powiewało mniej czerwonych sztandarów niż jeszcze rok temu. Więcej było przypominających carskie. Po defiladzie, jak co roku, tłumy moskwian zebrały się w parku Zwycięstwa, obok kompleksu upamiętniającego obie wojny ojczyźniane – tę z Napoleonem i tę z Hitlerem.