W Tbilisi w środę wieczorem pod parlamentem demonstrowało około tysiąca ludzi. Choć zgoda władz miasta na manifestację – wydana ruchowi Zgromadzenie Narodowe byłej szefowej parlamentu Nino Burdżanadze – wygasała nocą, opozycjoniści odmówili rozejścia się. Wtedy do akcji przystąpiła policja, rozpędzając tłum. W ruch poszły pałki i gaz łzawiący. W pewnym momencie miejsce wydarzeń opuściła grupa kilku samochodów. Według władz wiozły jednego z liderów opozycji, być może samą panią Burdżanadze.

Jedno z aut uderzyło policjanta, który zginął na miejscu. Inny samochód przejechał jednego z uczestników demonstracji. W efekcie starć było też wielu rannych. Wczoraj w szpitalach przebywało 37 osób, w tym ośmiu policjantów, 28 cywilów oraz dziennikarz. Zatrzymano około 90 osób i wszystkim im przedstawiono zarzut udziału w nielegalnym zgromadzeniu. Błyskawicznie zostali skazani na kary administracyjne, do dwóch miesięcy aresztu. – Byłem tej nocy na placu przed parlamentem. Ja i moi koledzy wywoziliśmy stamtąd rannych. Taksówkarze nie chcieli się zatrzymywać, by nam pomóc. Lekarze nie chcieli udzielać informacji, ile osób zostało rannych i na jakich oddziałach się znajdują – mówił „Rz" Aleksandr Rusiecki, szef Kaukaskiego Instytutu Bezpieczeństwa Regionalnego. – Mamy pretensję do organizatorów tej akcji. Radykalizm i ekstremizm jest niedopuszczalny. To wezwanie rzucone całemu narodowi, który czuje się poirytowany tym, co się dzieję – dodał.

Prezydent Micheil Saakaszwili oświadczył, że opozycja działała według scenariusza „napisanego poza granicami Gruzji". Uznał, że organizatorzy „chcieli przemocy i ofiar". Z kolei minister kultury Nika Ruala wprost oskarżył o zorganizowanie zajść Rosję. – To był akt dywersji przygotowany przeciw państwu, którego scenariusz napisano na Kremlu – stwierdził. Dawid Usupaszwili, lider opozycyjnej Partii Republikańskiej, mówi, że winą za to, co się stało, można obarczyć zarówno Saakaszwilego, jak i Burdżanadze. Jego zdaniem ta ostatnia chce doprowadzić do rewolucji. – Chce zasłużyć na miano wyzwolicielki Gruzji od Saakaszwilego – powiedział „Rz". – My chcemy uczciwych wyborów prezydenckich. Kolejna rewolucja może okazać się zgubna dla kraju. Chcemy rozmów z władzami, ale nasilające się represje powodują, że jest to coraz trudniejsze – podkreślił.

Po nocnych starciach, w miejscu, gdzie pałowano demonstrantów, odbyła się wczoraj defilada wojskowa z okazji Dnia Niepodległości. Po głównej ulicy przejechały pojazdy opancerzone i artyleria.