Wołodymyr Ariew z Naszej Ukrainy i Andrij Pawłowski z Bloku Julii Tymoszenko ostrzegli Polaków, że na granicy ich kraju „rodzi się druga Białoruś".
– Od czego zaczynał Łukaszenko? Od przywrócenia sowieckich symboli. Janukowycz w Dniu Europy, podpisał ustawę o wywieszaniu na Ukrainie czerwonych flag 9 maja! – mówił Ariew.
Uznał, że sytuacja na Ukrainie przypomina Białoruś z lat 90. – Organizacjom społecznym sądy zabraniają protestować, a przeciwnicy władz trafiają do aresztów – dowodził. Pawłowski przypomniał o wtorkowym zatrzymaniu Julii Tymoszenko i ostrzeżeniach prokuratury, że ma nakaz jej aresztowania.
– Nie trafiła za kratki tylko dlatego, że społeczeństwo było oburzone, opozycja stawiła opór, a z apelem o jej uwolnienie zwrócili się liderzy państw europejskich – mówił Pawłowski.
Władze Ukrainy nazwał „autorytarno-kryminalnym reżimem". Deputowani ukraińskiej opozycji chcą się spotkać z polskimi posłami, by omówić sytuację na Ukrainie. Przekonują, że Polska powinna „ostro interweniować" w Kijowie.