Obniżka przez agencję Moody's notowań niemieckich banków landowych kładzie się cieniem na wizerunku Niemiec jako kraju, na barkach którego spoczywa ciężar ratowania wspólnej waluty Unii.
Na problemy Niemiec zwrócił też uwagę Jean-Claude Juncker, przewodniczący eurogrupy. – Uważam wysokość niemieckiego zadłużenia za zjawisko niepokojące – powiedział wczoraj w wywiadzie dla „General Anzeiger". Zwrócił też uwagę, że Niemcy mają wyższe zadłużenie niż Hiszpania w relacji do PKB i dawno już przekroczyły granice długu obowiązujące formalnie państwa strefy euro.
– Nie można w żaden sposób porównywać Hiszpanii i Niemiec – twierdzi Jürgen Matthes, ekspert Instytutu Gospodarki Niemieckiej w Kolonii. Jego zdaniem ani decyzja Moody's, ani też ostrzeżenia premiera Luksemburga Junckera nie osłabiają w żaden sposób zdolności Niemiec do ponoszenia ciężarów związanych z programami ratunkowymi Grecji, innych państw oraz samego euro.
Problemy z niemieckimi bankami landowymi są znane od dawna. Licząc na wsparcie lokalnych rządów, nie stroniły one od ryzykownych operacji spekulacyjnych, co doprowadziło je na skraj bankructwa. Rządy landowe oraz władze federalne wpompowały już miliardy w ich ratunek. Długi tych banków ocenia się na 123 mld euro w tym roku i 151 mld w przyszłym roku. Nie znaczy to jednak, że grożą im obecnie większe zawirowania.
W opinii Jürgena Matthesa niemiecka gospodarka dowodzi, że jest nadal w niezłej kondycji. W trzecim kwartale tego roku udało się jej osiągnąć wzrost w wysokości 0,5 proc. Nie tyle nasileniem eksportu, ile ożywieniem inwestycji wewnętrznych i konsumpcji. Prognozy na przyszły rok przewidują wzrost 0,8 proc., podczas gdy w całej strefie euro 0,5 proc. O ile wzrost zadłużenia państw strefy euro wynieść ma w przyszłym roku 3,4 proc., o tyle Niemiec zaledwie 1,0 proc.