Korespondencja z Waszyngtonu
– Bycie gejem nigdy nie powinno być przestępstwem – przekonywała w ONZ w Genewie szefowa amerykańskiej dyplomacji. W wyjątkowo stanowczym oświadczeniu Hillary Clinton porównała walkę o prawa gejów i lesbijek do walki o równouprawnienie kobiet i ras. Skrytykowała też kraje, które uznają zachowania homoseksualne za niezgodne z prawem, przyznając, że w niektórych stanach USA były one nielegalne do 2003 roku.
Podkreśliła, że ani tradycje kulturowe, ani religijne nie mogą być wymówką dla dyskryminowania gejów i lesbijek, i zapowiedziała, że władze USA będą zwracać uwagę na sposób traktowania mniejszości seksualnych, gdy będą podejmowały decyzje o przyznawaniu pomocy zagranicznej.
Swoje zaniepokojenie przypadkami dyskryminacji gejów i transseksualistów wyraził też w nocie służbowej do amerykańskich dyplomatów Barack Obama, apelując o przeciwdziałanie tego typu przypadkom. Ta postawa władz w Waszyngtonie może pogorszyć stosunki z takimi krajami, jak Turcja czy Arabia Saudyjska. Nowy cel w polityce zagranicznej nie spodobał się też republikanom.
– Prezydent Obama znów pomylił amerykańską tolerancję dla różnych stylów życia z ich popieraniem. Ja nie zrobię tego błędu – oświadczył gubernator Teksasu i kandydat na prezydenta Rick Perry, zaznaczając, że promowanie specjalnych praw dla gejów za granicą nie leży w interesie Ameryki i nie jest warte centa z pieniędzy podatników.