W trzecim orędziu o stanie państwa, być może ostatnim, jeśli Amerykanie nie wybiorą go na kolejną kadencję, Barack Obama przypomniał, że potrafi być naprawdę świetnym mówcą i demagogiem. Podczas wystąpienia transmitowanego przez wszystkie telewizje informacyjne w USA uderzył w populistyczne nuty.
Walka klas
– Możemy albo przystać na to, że w naszym kraju coraz mniej osób radzi sobie naprawdę dobrze, a coraz więcej Amerykanów ledwo wiąże koniec z końcem, albo też możemy odbudować gospodarkę tak, by każdy miał sprawiedliwy udział w dobrobycie, aby każdy wniósł do niego swój wkład i każdy grał według tych samych zasad – przekonywał, wymieniając główne hasła „oburzonych" z ruchu Okupuj Wall Street.
Nagrodzony za ten postulat burzą oklasków Obama zaapelował do Kongresu o jak najszybsze przyjęcie tzw. reguły Buffetta. Zgodnie z nią wszyscy zarabiający ponad milion dolarów rocznie musieliby płacić co najmniej 30 procent podatku i nie mogliby korzystać z żadnych ulg. – Obecnie z powodu luk w kodeksie podatkowym jedna czwarta milionerów płaci podatki według niższych stawek niż miliony pracowników z klasy średniej – mówił prezydent, przypominając, że miliarder Warren Buffett płaci podatki według skali niższej niż jego sekretarka. Dzięki zaproszeniu od pierwszej damy słynna asystentka miliardera Debbie Bosanek mogła wysłuchać przemówienia Obamy na żywo w Kongresie.
– Mój republikański przyjaciel Tom Coburn ma rację: Waszyngton powinien powstrzymać subsydiowanie milionerów – ciągnął Obama. – Z drugiej strony, jeśli zarabiacie poniżej 250 tysięcy dolarów rocznie, jak 98 procent amerykańskich rodzin, nie powinniście płacić wyższych podatków. To wy musicie się zmagać z rosnącymi kosztami życia i stagnacją w płacach. To wy potrzebujecie ulgi – dodał, podkreślając, że konieczna jest zmiana kodeksu podatkowego. – Możecie to nazywać walką klasową, jeśli tylko chcecie – zwrócił się do republikanów. – Większość Amerykanów uzna jednak poproszenie miliardera, by płacił co najmniej tyle, ile jego sekretarka, za zdroworozsądkową propozycję.
Riposta republikanów
Barack Obama doskonale wie, że do wyborów na taką zmianę nie ma szans. Republikanie konsekwentnie sprzeciwiają się podwyżkom podatków, przekonując, że przy tak złym stanie gospodarki byłby to fatalny pomysł. – Oczywiście wszyscy powinni brać udział w odbudowie gospodarki, w tym najbardziej zamożni spośród nas. Są jednak na to mądre i głupie sposoby. Głupi polega na podnoszeniu progów podatkowych w zepsutym, rażąco skomplikowanym systemie podatkowym, co doprowadzi do zdławienia wzrostu gospodarczego i nie przyniesie wzrostu dochodów, którego potrzebujemy, by spłacać nasze długi – zauważył Mitch Daniels. Gubernator Indiany, który dał odpowiedź Partii Republikańskiej na orędzie Obamy, przekonywał, że mądrzejsza byłaby eliminacja nieuzasadnionych ulg.