Sprawiedliwość według Obamy

Prezydent marzy o kraju, w którym każdy miałby zapewniony udział w dobrobycie, a bogacze płaciliby wysokie podatki

Aktualizacja: 26.01.2012 05:59 Publikacja: 25.01.2012 19:18

Sprawiedliwość według Obamy

Foto: ROL

W  trzecim orędziu o stanie państwa, być może ostatnim, jeśli Amerykanie nie wybiorą go na kolejną kadencję, Barack Obama przypomniał, że potrafi być naprawdę świetnym mówcą i demagogiem. Podczas wystąpienia transmitowanego przez wszystkie telewizje informacyjne w USA uderzył w populistyczne nuty.

Walka klas

– Możemy albo przystać na to, że w naszym kraju coraz mniej osób radzi sobie naprawdę dobrze, a coraz więcej Amerykanów ledwo wiąże koniec z końcem, albo też możemy odbudować gospodarkę tak, by każdy miał sprawiedliwy udział w dobrobycie, aby każdy wniósł do niego swój wkład i każdy grał według tych samych zasad – przekonywał, wymieniając  główne hasła „oburzonych" z ruchu Okupuj Wall Street.

Nagrodzony za ten postulat burzą oklasków Obama zaapelował do Kongresu o jak najszybsze przyjęcie tzw. reguły Buffetta. Zgodnie z nią wszyscy zarabiający ponad milion dolarów rocznie musieliby płacić  co najmniej 30 procent podatku i nie mogliby korzystać z żadnych ulg. – Obecnie z powodu luk w kodeksie podatkowym jedna czwarta  milionerów płaci podatki według niższych stawek niż miliony pracowników z klasy średniej – mówił prezydent, przypominając, że miliarder Warren Buffett płaci podatki według skali niższej niż jego sekretarka. Dzięki zaproszeniu od pierwszej damy słynna asystentka miliardera Debbie Bosanek mogła wysłuchać przemówienia Obamy na żywo w Kongresie.

– Mój republikański przyjaciel Tom Coburn ma rację: Waszyngton powinien powstrzymać subsydiowanie milionerów – ciągnął Obama. – Z drugiej strony, jeśli zarabiacie poniżej 250 tysięcy dolarów rocznie, jak 98 procent amerykańskich rodzin, nie powinniście płacić wyższych podatków. To wy musicie się zmagać z rosnącymi kosztami życia i stagnacją w płacach. To wy potrzebujecie ulgi – dodał, podkreślając, że konieczna jest zmiana kodeksu podatkowego. – Możecie to nazywać walką klasową, jeśli  tylko chcecie – zwrócił się do republikanów. – Większość Amerykanów uzna jednak poproszenie miliardera, by płacił co najmniej tyle, ile jego sekretarka, za zdroworozsądkową propozycję.

Riposta republikanów

Barack Obama doskonale wie, że do wyborów na taką zmianę nie ma szans. Republikanie konsekwentnie sprzeciwiają się podwyżkom podatków, przekonując, że przy tak złym stanie gospodarki byłby to fatalny pomysł. – Oczywiście wszyscy powinni brać udział w odbudowie gospodarki, w tym najbardziej zamożni spośród nas. Są jednak na to mądre i głupie sposoby. Głupi polega na podnoszeniu progów podatkowych w zepsutym, rażąco skomplikowanym systemie podatkowym, co doprowadzi do zdławienia wzrostu gospodarczego i nie przyniesie wzrostu dochodów, którego potrzebujemy, by spłacać nasze długi – zauważył Mitch Daniels. Gubernator Indiany, który dał odpowiedź Partii Republikańskiej na orędzie Obamy, przekonywał, że mądrzejsza byłaby eliminacja nieuzasadnionych ulg.

Prezydent może jednak próbować uczynić z walki o „sprawiedliwy" system podatkowy główne hasło  bitwy o Biały Dom. Jego najgroźniejszy republikański konkurent Mitt Romney, który w ciągu dwóch lat zarobił niemal 43 mln dolarów, oddał fiskusowi daninę obliczoną według skali 13,9 procent.

Prezydent wezwał  Kongres do uchwalenia prawa likwidującego ulgi dla firm szukających tańszych pracowników w Indiach czy Chinach. – Nadszedł czas, by przestać nagradzać przedsiębiorców, którzy przenoszą etaty za granicę, i zacząć nagradzać te firmy, które tworzą je tu, w Ameryce – apelował.

Propaganda sukcesu

Obama chwalił się, że USA są w coraz lepszym stanie: bezrobocie spada, koncern General Motors znów jest największym na świecie producentem aut, a terrorysta  Osama bin Laden już nie zagrozi Ameryce.

– Chociaż prezydent woli widzieć same dobre strony, to nie może twierdzić, że przez ostatnie trzy lata sytuacja w kraju się nie pogorszyła  – zauważył Daniels, podkreślając, że  prezydent musi przecież wiedzieć, że stan Ameryki nie  napawa optymizmem, bo bezrobocie wciąż wynosi ponad osiem procent, a kraj pogrążony jest w długach. – Obama zdaje się szczerze wierzyć, że możemy zbudować klasę średnią za pomocą rządowych miejsc pracy, stworzonych za pożyczone dolary. W rzeczywistości to jednak działa odwrotnie – dodał.

Podobnie orędzie Obamy ocenił Jim DeMint. – Mówił wspaniałe rzeczy i bardzo chciałbym się z nich cieszyć. Problem polega jednak na tym, że nie pasują one do tego, co Obama rzeczywiście robił przez ostatnie trzy lata – stwierdził republikański senator. I republikanom, i demokratom spodobała się natomiast zapowiedź nałożenia sankcji na Chiny za naruszanie własności intelektualnej.

W  trzecim orędziu o stanie państwa, być może ostatnim, jeśli Amerykanie nie wybiorą go na kolejną kadencję, Barack Obama przypomniał, że potrafi być naprawdę świetnym mówcą i demagogiem. Podczas wystąpienia transmitowanego przez wszystkie telewizje informacyjne w USA uderzył w populistyczne nuty.

Walka klas

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017