Korespondencja z Nowego Jorku
– Demokraci używają nowych słów walki, których nie możemy umieścić w nagłówku – pisze portal Politico. Wulgaryzmy nie są niczym nowym w polityce, ale teraz demokraci – kojarzeni do tej pory z poprawnością językową i polityczną – sięgają po nie ze wzmożoną siłą. – Niech mnie ktoś walnie i do cholery obudzi, bo gotowa jestem zacisnąć pięści – mówiła kongresmenka Jasmine Crockett w oficjalnej przemowie po marcowym wystąpieniu Donalda Trumpa w Kongresie.
Krajowy Komitet Demokratów użył tzw. f... word (przekleństwa ze słowem „f..k”) na oficjalnym koncie partii w portalu X i od początku roku zachęca członków do większej spontaniczności w przekazie medialnym.
Po niecenzuralne słowa sięga nawet przewodniczący Krajowego Komitetu Demokratycznego (DNC) Ken Martin, który jeszcze w 2024 roku w przekazie publicznym brzmiał „politycznie poprawnie”. Teraz pisze w mediach społecznościowych tak: „Wszystko, czego Donald Trump się dotknie, zmienia się w g…”, „Prezydent to niepewny siebie człowieczek, który powinien się od nas »odpie…«’”. W wywiadzie dla „Washington Post” stwierdził, że zbyt wiele ludzi postrzega Partię Demokratyczną jako „słabą” i „nieautentyczną”, oraz że demokraci powinni bardziej się postarać, by pokazać, że walczą.