– Strefa euro przetrwa ten kryzys, tylko jeśli zdecyduje się na prawdziwą integrację. Powstanie Europy dwóch prędkości jest więc nieuniknione, a wtedy Wielka Brytania, która nie zamierza przyjmować euro, znajdzie się na obrzeżach – mówi „Rz" Stewart Flemming, ekspert brytyjskiego Chatham House.
Wizja zamknięcia się państw euro we własnym gronie niepokoi też Polskę. Władze w Warszawie obawiają się nie tylko, że wypadną z głównego kręgu decyzyjnego, ale także możliwości wprowadzenia dodatkowych obostrzeń utrudniających przyjęcie wspólnej waluty kolejnym państwom. Dlatego próbowały wymusić na krajach euro, aby dopuściły do swoich obrad także pozostałych członków UE.
Integracja przyspiesza
Pakt fiskalny wymuszający większą dyscyplinę finansową krajów euro miał być milowym krokiem w stronę pogłębienia unijnej integracji. Niemcy i Francja chciały, aby umowa została wpisana do traktatu i stała się częścią unijnego prawa, co umożliwiłoby dyscyplinowanie państw łamiących porozumienie.
Na grudniowym szczycie UE Wielka Brytania sięgnęła jednak po weto, obawiając się, że takie rozwiązanie umożliwi krajom euro podejmowanie decyzji w sprawach sektora finansowego całej UE. Londyn nie chciał ryzykować, że ktoś będzie majstrować przy brytyjskim sektorze finansowym, który zapewnia ponad 10 proc. PKB.
Brytyjskie władze są jednak poważnie zaniepokojone wizją rozpadu strefy euro, do której ich kraj wysyła 60 proc. eksportu. David Cameron, który przyleciał wczoraj do Berlina na rozmowy z kanclerz Angelą Merkel, miał dać do zrozumienia, że jest gotów poprzeć pomysł stworzenia unii bankowej pozwalającej bankom na wzajemne udzielanie sobie pomocy. I chociaż dotyczyłaby tylko strefy euro, do jej powołania mogą być potrzebne zmiany w traktatach, co wymaga zgody wszystkich krajów.
Brytyjski minister finansów George Osborne przyznał przed wizytą Camerona w Berlinie, że Londyn jest gotów poprzeć takie zmiany. Warunkiem są jednak gwarancje, że nie wpłyną one na funkcjonowanie brytyjskiego sektora bankowego.