W ceremonii otwarcia udział wzięła królowa, co podkreśla wagę tego wydarzenia. Pomnik przedstawiający siedmiu lotników RAF powracających z misji bombowej nad Niemcami ulokowany został w Green Park w monumentalnym pawilonie. Upamiętnia ponad 55 tys. lotników oraz personelu sił powietrznych, którzy zginęli nad Niemcami w czasie dywanowych nalotów na miasta.
– Śmierć poniosło także 600 tys. Niemców, ale to się przemilcza – napisał wczoraj niemiecki „Welt-Online", opisując londyńską uroczystość. Brytyjczycy zdecydowali się dopiero kilkadziesiąt lat po wojnie na upamiętnienie żołnierzy wojny powietrznej. Nie było wczoraj żadnych medali ani innych wyróżnień dla wielu zgromadzonych uczestników morderczych zmagań z nazistowskimi Niemcami. Niemieckie media odnotowały skrzętnie, że sprawa nalotów na Niemcy budzi do dziś wiele kontrowersji i nie brak na Wyspach głosów, że było to bestialstwo. – To był bombowy holokaust – napisał nawet kilka lat temu jeden z berlińskich historyków, wywołując falę oburzenia w samych Niemczech.
Jednak Niemcy byli oburzeni, gdy w 1992 roku odsłonięto w Londynie pomnik marszałka Artura Harrisa, architekta całej ofensywy lotniczej, której celem było złamanie ducha bojowego obywateli hitlerowskich Niemiec, co powinno ułatwić zwycięstwo aliantów na frontach II wojny. Nic takiego nie nastąpiło.