Prezydent i popierająca go prawica oskarżają rząd Victora Ponty o przeprowadzenie „konstytucyjnego zamachu stanu". Ich zdaniem przejmujący obowiązki prezydenta (wybrany zaledwie tydzień temu) przewodniczący senatu Crin Antonescu otrzymał od premiera zadanie uszczuplenie prerogatyw niezawisłego sądownictwa, a zwłaszcza Trybunału Konstytucyjnego, który wcześniej wydawał niekorzystne dla lewicy werdykty.

Swoje zaniepokojenie rozwojem sytuacji w Bukareszcie wyrazili w ostatnich dniach politycy europejscy. Herman Van Rompuy napisał: „Jestem zaniepokojony ostatnimi wydarzeniami w Rumunii odnośnie do funkcjonowania państwa prawa i niezależności sądownictwa." W podobnym tonie wypowiedziała się komisarz sprawiedliwości UE Viviane Reding. Z kolei sekretarz generalny Rady Europy Thorbjorn Jagland zlecił działającej pod egidą RE Komisji Weneckiej zbadanie, czy procedura zmiany głowy państwa (a także przewodniczących parlamentu i senatu oraz rzecznika praw obywatelskich) była zgodna z zasadami demokracji.

Premier Ponta zamierza udać się w czwartek do Brukseli, by przedstawić przewodniczącemu Komisji Europejskiej swoje stanowisko. Według rumuńskiego premiera wszystko odbyło się zgodnie z prawem i przy aprobacie obywateli. Ostatecznie o odwołaniu prezydenta zadecyduje referendum powszechne, które ma się odbyć 29 lipca. Według sondaży blisko 65 proc. Rumunów chce usunięcia niepopularnego Basescu z urzędu.