Jugosłowianie nareszcie zakopują wojenny topór

Serbowie chcą ostatecznie zakończyć epokę wojen i wrogości w dawnej Jugosławii.

Publikacja: 12.05.2013 08:11

Serbscy politycy, którzy rok temu zdobywali władzę pod hasłami obrony szarganej godności narodu, wyciągają dziś rękę do dawnych wrogów, przepraszają za zbrodnie wojenne, a nawet gotowi są uznać niezależność Kosowa.

Aż trudno uwierzyć w to, co wydarzyło się w ciągu minionych kilku tygodni w Serbii. Jeszcze niedawno nacjonalizm, historyczne poczucie krzywdy i rewizjonizm wydawały się niewzruszonym fundamentem świadomości narodowej Serbów i serbskich elit politycznych. W ich oczach wojny bałkańskie sprzed 20 lat skończyły się upokorzeniem dumnych „serbskich orłów" i historyczną niesprawiedliwością, jaką ich zdaniem był „rozbiór" dawnej Jugosławii.

Nic dziwnego, że nawet mimo krótkotrwałego epizodu, jakim była belgradzka „rewolucja październikowa", która w 2000 r. zmiotła rządy Slobodana Miloševicia, dominującą pozycję w serbskiej polityce zajmowali narodowcy – nawet jeśli występowali pod innymi szyldami. Po prostu przyznanie się do zbrodni wojennych, uznanie, że wina za okrutną wojnę obciąża w największym stopniu Serbię, a Kosowo już do niej faktycznie nie należy – to było za wiele dla większości Serbów. Tak wyborców, jak i polityków – i to niezależnie od tego, którą część palety politycznej reprezentowali.

Jeszcze w marcu wydawało się, że w tej kwestii na razie nic się nie może zmienić. Nawet jeśli zrujnowana gospodarczo i borykająca się z kryzysem Serbia (dwuipółkrotnie uboższa dziś niż Polska) potrzebuje zbliżenia z Europą może nawet bardziej niż inne byłe republiki jugosłowiańskie. One albo już są w Unii Europejskiej (jak Słowenia), albo niedługo do niej wstąpią (jak Chorwacja), albo przynajmniej rozpoczęły rozmowy akcesyjne (jak Czarnogóra i Macedonia).

Pożegnanie z kolebką

Mimo to wydawało się, że normalizacja stosunków z Kosowem nadal jest dla Belgradu nie do przełknięcia. Jeszcze 7 kwietnia Aleksandar Vučić, wicepremier  i minister obrony Serbii, ogłosił, że jego kraj odrzuca sponsorowany przez UE plan unormowania stosunków z Kosowem. – To zbyt wysoka cena za bilet do Unii – mówiono w Belgradzie. Z opinią tą zgadzali się prawie wszyscy – prezydent Tomislav Nikolić, premier Ivica Dačić, a także najważniejsi hierarchowie serbskiej Cerkwi.

Dla Serbów traktujących historię bardzo emocjonalnie Kosowo to nie tylko jedna z historycznych prowincji. To kolebka narodu, miejsce uświęcone krwią w największej katastrofie narodu – bitwie na Kosowym Polu w 1389 r. Oderwanie tej prowincji jako niepodległego państwa Albańczyków traktowane jest nie tylko jako zgoda na „rozbiór", ale także zdrada pozostałych tam 100 tysięcy Serbów. Większa nawet niż wydanie trybunałowi haskiemu najważniejszych polityków odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne – od pierwszego Slobodana Miloševicia po ostatniego Gorana Hadžicia aresztowanego latem 2011 r.

Czas na Europę

Nie wiadomo dokładnie, co wydarzyło się w ciągu dwóch tygodni po deklaracji Vučicia i co przedstawiciele Belgradu usłyszeli od szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Może przypomniała im, że to Belgrad zabiega o zbliżenie z Unią, a nie odwrotnie. Może dowiedzieli się, że stoją przed alternatywą – albo teraz, albo nie wiadomo kiedy, bo Unia i tak ma dość swoich problemów. To prawda, że rząd socjalistów i nacjonalistów w ciągu roku urzędowania zdołał nieco poprawić wskaźniki gospodarcze, jednak dla ekonomistów sytuacja jest jasna: na dłuższą metę bez zagranicznych inwestycji, kredytów i zbliżenia z Europą Serbia po prostu nie da sobie rady.

Musiały to być argumenty na tyle ważkie, że w drugiej połowie kwietnia nastąpiły „dni cudów". Najpierw 19 kwietnia przedstawiciele Serbii i Kosowa podpisali w Brukseli 14-punktową umowę o normalizacji stosunków. Nie na wiele się zdały protesty Serbów w Kosovskej Mitrovicy – pierwszy krok w kierunku uznania Kosowa przez Belgrad został zrobiony.

25 kwietnia znany z nacjonalistycznych przekonań prezydent Nikolić udzielił zadziwiającego wywiadu telewizji bośniackiej. „Klękam i proszę o wybaczenie dla Serbii za zbrodnie popełnione w Srebrenicy" – mówił Nikolić, którego urząd poinformował też, że głowa państwa serbskiego wkrótce ma się udać do tego miejsca, gdzie Serbowie popełnili największą zbrodnię wojenną.

Następnego dnia Skupština (serbski parlament) po 11-godzinnym maratonie ostrych sporów zatwierdziła ostatecznie umowę z Kosowem – tę samą, którą główni politycy odrzucali zaledwie trzy tygodnie wcześniej. Przyjęto ją nawet zaskakującą większością głosów – 173 do 24.

Ręka na zgodę

Jakby tego było mało wkrótce po głosowaniu w Belgradzie wicepremier Vučić pojechał z wizytą do Zagrzebia, demonstrując odwilż w stosunkach między Serbią a Chorwacją. Szefowa chorwackiej dyplomacji Vesna Pusić zapowiedziała, że oba kraje rozpoczną pertraktacje, których celem ma być rezygnacja z wzajemnych oskarżeń o ludobójstwo podczas wojny w latach 1991 – 1995 i obopólne wycofanie skarg z Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości.

Wygląda to na logiczną kontynuację odwilży, która pod koniec 2011 r. rozpoczęła się po przeprosinach ówczesnego prezydenta Serbii Borisa Tadicia za serbskie zbrodnie popełnione na Chorwatach w Vukovarze.

Vučić, który pełni też funkcję szefa resortu obrony, rozmawiał nawet z chorwackim ministrem obrony Ante Kotromanoviciem o możliwej współpracy wojskowej, co nadal brzmi wręcz niesamowicie.

Przyjęte w całej Europie z aplauzem deklaracje polityków i rzeczywiste odczucia większości Serbów (podobnie zresztą jak i Chorwatów oraz Bośniaków) to wciąż jeszcze dwa światy. Widać to było choćby podczas rozegranego w Zagrzebiu pierwszego od 20 lat meczu piłkarskiego reprezentacji Chorwacji i Serbii, na którym z powodu obaw o bezpieczeństwo serbscy kibice nie mogli się nawet pojawić. O głębokich urazach świadczyły też protesty Chorwatów przeciwko pojawieniu się cyrylickich napisów w Vukovarze, co miało być gestem wobec tamtejszej mniejszości serbskiej.

Munira Subašić, przewodnicząca stowarzyszenia krewnych ofiar „Matki Srebrenicy", oświadczyła wprost, że nie wierzy w szczerość deklaracji prezydenta Nikolicia. „Jemu nawet przez gardło nie przeszło słowo ludobójstwo, a swoje przeprosiny wygłosił, by zaskarbić sobie przychylność Europy" – powiedziała.

Czas przemiany

W dużej mierze zapewne tak jest. Trudno uwierzyć, że serbski prezydent naprawdę przeszedł przemianę wewnętrzną tak głęboką, że kazała mu zaprzeczyć jego własnym słowom sprzed zaledwie dwóch lat, kiedy to bez żenady twierdził, że w Srebrenicy „nie doszło do żadnej zbrodni", a jedynie „toczyły się walki". Z podobną pewnością siebie odrzucał też oskarżenia o serbskie zbrodnie wojenne w Vukovarze (właśnie dlatego na uroczystości jego zaprzysiężenia 31 maja 2012 r. nie pojawili się przedstawiciele Chorwacji i Bośni).

W polityce gesty, rezolucje i oficjalne deklaracje mają jednak zasadniczą wagę. Nawet jeśli chwilowo wynikają z czystej kalkulacji. To musi wystarczyć, by uruchomić proces, który chorwacka prasa nazwała „bałkańskim topnieniem lodów". 20 lat to wciąż za mało, by przezwyciężyć wszystkie konsekwencje okrutnej wojny, ale wystarczająco długo, by pohamować przynajmniej nienawiść.

Z perspektywy osamotnionego i klepiącego biedę na uboczu Europy narodu granie na nacjonalistycznych sentymentach po prostu przestało się opłacać. Nawet tym, których jeszcze nie tak dawno do władzy wyniosły hasła sprzeciwu za wszelką cenę.

Serbscy politycy, którzy rok temu zdobywali władzę pod hasłami obrony szarganej godności narodu, wyciągają dziś rękę do dawnych wrogów, przepraszają za zbrodnie wojenne, a nawet gotowi są uznać niezależność Kosowa.

Aż trudno uwierzyć w to, co wydarzyło się w ciągu minionych kilku tygodni w Serbii. Jeszcze niedawno nacjonalizm, historyczne poczucie krzywdy i rewizjonizm wydawały się niewzruszonym fundamentem świadomości narodowej Serbów i serbskich elit politycznych. W ich oczach wojny bałkańskie sprzed 20 lat skończyły się upokorzeniem dumnych „serbskich orłów" i historyczną niesprawiedliwością, jaką ich zdaniem był „rozbiór" dawnej Jugosławii.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019