Reklama

Wielka polityka cichych zabójców

Prezydent Barack Obama ma dziś wyłożyć zasady stosowania dronów w wojnie z terroryzmem.

Publikacja: 23.05.2013 01:16

Od 2001 roku Stany Zjednoczone zwiększyły swój arsenał bezzałogowców z 50 do 750 maszyn

Od 2001 roku Stany Zjednoczone zwiększyły swój arsenał bezzałogowców z 50 do 750 maszyn

Foto: AP, Steve Helber Steve Helber Steve Helber

Amerykański prezydent może być pewien, że po dzisiejszym przemówieniu na waszyngtońskim Uniwersytecie Obrony Narodowej – bez względu na to, co powie – na jego głowę i tak spadną gromy. Zapowiadane tematy: przyszłość więzienia w bazie Guantanamo, plany w wojnie z terroryzmem, nowe zagrożenia stojące przed Ameryką.

Każde z tych zagadnień budzi kontrowersje, nie tylko w USA. Najwięcej sporów wywołuje jednak stosowanie samolotów bezzałogowych.

Przedstawiciele Białego Domu, na których powołują się amerykańskie media, zapowiedzieli, że prezydent „wyłoży plany i ramy prawne, zgodnie z którymi możliwe będzie zastosowanie dronów w wojnie z terroryzmem". Możliwe, że dziś Obama ogłosi także, iż większość operacji z zastosowaniem bezzałogowców będzie prowadzona z Pentagonu, a nie jak dotąd przez CIA. Decyzja w tej sprawie podobno już zapadła.

Szpieg ma szpiegować

Reuters podaje, że prezydent Obama chce, by CIA „zajęła się tradycyjnymi operacjami szpiegowskimi i analizami wywiadowczymi, zamiast prowadzić operacje o charakterze wojskowym". Już dziś Pentagon kieruje operacjami bezzałogowców w Jemenie, gdzie współdziała z tamtejszą armią. Wkrótce wojskowi mają też sterować dżojstikami maszyn latających nad Pakistanem. CIA przeprowadziła tam w ostatnich latach najwięcej, bo aż 95 proc. wszystkich nalotów dronami (oficjalnych danych nie ma, ale z szacunków New America Foundation wynika, że chodzi o ok. 335 nalotów).

Początkowo wojskowi i politycy zachwycali się bezzałogowcami. Choćby tym, że niebezpiecznych terrorystów można „likwidować" bez narażania życia żołnierzy. Schody zaczęły się, gdy pojawiły się doniesienia o zabitych cywilach (także brak oficjalnych danych, choć mówi się o 3,5–4,7 tys. ofiar śmiertelnych – nie wiadomo, ilu cywilów).

Reklama
Reklama

Awantura dotycząca dronów zaczęła się rozkręcać, gdy na jaw zaczęły wychodzić procedury takie jak tzw. signature strikes, czyli ataki na osoby nieznane, lecz potencjalnie niebezpieczne z racji podejrzanego zachowania. Bezzałogowce zajęły jedno z najwyższych miejsc na liście problemów amerykańskiego prezydenta dopiero, gdy pojawiły się zarzuty, iż ich stosowania nie regulują odpowiednie przepisy, a te, które funkcjonują, mogą być niezgodne z prawem amerykańskim i międzynarodowym. Chodzi m.in. o pogwałcenie zasady suwerenności, fundamentalnej w prawie międzynarodowym. W ostatnich latach Pakistan wiele razy oskarżał o to USA.

Kontrola Kongresu

Gdy na początku roku prezydent Obama zdecydował o nominacji na stanowisko szefa CIA Johna Brennana, przy okazji jego przesłuchań przez senatorów wyszło na jaw, że od września 2001 r. do połowy roku ubiegłego USA zwiększyły swój arsenał bezzałogowców z 50 do 750. Okazało się też, że trzy czwarte ataków przeprowadzono nie za prezydentury wojowniczego George'a W. Busha, a nagrodzonego pokojowym Noblem Obamy. Media ujawniły też istnienie tajnej rządowej notatki z 2010 r., z której wynika, że na celowniku dronów mogą znaleźć się obywatele USA.

– Później amerykański prezydent wyjaśniał wprawdzie, że chodziło o stworzenie takiej możliwości w przypadku bardzo poważnego zagrożenia, a nie reguły, ale wielu prawników uznało, że to działanie  nieprawne. Wątpliwości dotąd nie rozwiano – uważa Christopher Swift z Georgetown University.

Miniaturyzacja wojny

Biały Dom zapowiada, że przekazanie większości procedur do Pentagonu będzie służyć większej przejrzystości operacji, a Kongres będzie miał nad nimi zdecydowanie większą kontrolę.

– Takie operacje wykraczają daleko poza to, co przekazywane jest opinii publicznej czy nawet Kongresowi. Możliwe, że również daleko poza to, co uważamy za legalne – mówi prof. Mary Ellen O'Connell z Katedry Prawa University of Notre Dame w Indianie.

„Wykorzystywanie narzędzi, takich jak drony, niewielkich oddziałów do operacji specjalnych, czy wreszcie najmniejszych wojowników z nich wszystkich – elektronów, które są naszymi siłami pierwszoliniowymi w cyberwojnie – redukuje ryzyko i koszty związane z naszymi interwencjami zagranicznymi, takimi jak zwalczenie terroryzmu" – pisał niedawno David Rothkopf, amerykański analityk polityczny. Zastanawiał się przy tym, jakie koszty ponosi polityka zagraniczna Waszyngtonu, czy nie uległa – podobnie jak broń – miniaturyzacji.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1256
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1255
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1254
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1253
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1252
Reklama
Reklama