Kilkanaście godzin przed planowanym na wczorajszy wieczór spotkaniem szefów dyplomacji USA i Rosji w Paryżu francuski dziennik „Le Monde" opublikował relację swego fotoreportera i nagrania wideo, z których wynika, że syryjskie siły rządowe użyły przeciw rebeliantom w Damaszku broni chemicznej.
Na stronie internetowej gazety znalazły się m.in. relacje osób, które zostały zaatakowane taką bronią, oraz wypowiedzi lekarzy. „Le Monde" podał również, że po ataku 13 kwietnia jego dziennikarze mieli poważne problemy z oddychaniem i widzeniem.
Nie wiadomo, czy John Kerry zamierzał poruszyć ten temat ze swym rosyjskim odpowiednikiem. Jeśli tak się stało, Siergiej Ławrow zapewne odpowiedział, że dziennikarze rosyjskiej telewizji państwowej dostarczyli właśnie do ONZ dowody na to, że broni chemicznej używają w Syrii rebelianci.
Prezydent USA zapowiedział w ubiegłym roku, że użycie broni chemicznej „zmieni reguły gry" w odniesieniu do konfliktu syryjskiego, ale Ławrow i Kerry mają teraz poważniejsze zmartwienia.
Na początku maja zaproponowali zorganizowanie konferencji pokojowej, która mogłaby zakończyć trwający od ponad dwóch lat konflikt. I choć teoretycznie wszyscy na to przystali, a wyznaczony wstępnie termin 10 czerwca zbliża się nieubłaganie, problemy zaczęły się piętrzyć.