Putin "ma nadzieję", że nie użyje swoich sił na Białorusi

"Prezydent (Władimir) Putin ma nadzieję, że nigdy nie będzie musiał użyć" specjalnie sformowanych sił porządkowych, które miałyby interweniować na Białorusi, gdyby sytuacja w tym kraju uległaby dalszej destabilizacji - powiedział rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow.

Publikacja: 28.08.2020 13:29

Putin "ma nadzieję", że nie użyje swoich sił na Białorusi

Foto: AFP

arb

Pieskow powiedział też, że Putin liczy, iż sytuacja na Białorusi nie ulegnie dalszemu pogorszeniu.

- Jest ważne, aby zrozumieć - i prezydent to podkreślił - że to tylko jednostka wsparcia, (obecnie) nie ma potrzeby jej użycia - podkreślił rzecznik Kremla.

- Gotowość Rosji do wysłania jednostki sił porządkowych nie wpłynie na relacje między obydwoma państwami w żaden sposób - powiedział także Pieskow.

- Rosja nie mieszała się i nie miesza w sprawy Białorusi - dodał rzecznik Kremla.

W czwartek Putin w rozmowie z kanałem Rossija-24 stwierdził, że Moskwa zgodziła się - na prośbę prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki - sformować specjalną jednostkę sił porządkowych, która jednak nie zostanie wykorzystana do momentu, w którym "ekstremistyczne elementy chowające się za politycznymi sloganami nie przekroczą określonych granic". Prezydent Rosji dodał, że chodzi o sytuację, w której na Białorusi "zapłoną domy, banki i dojdzie do próby zajęcia budynków administracji".

W niedzielę 9 sierpnia wieczorem w Mińsku, Grodnie i w innych miastach Białorusi (łącznie w ok. 30) doszło do protestów po tym jak ogłoszono wyniki badań exit poll po przeprowadzonych wyborach prezydenckich. Wyniki te wskazywały, że wybory prezydenckie z poparciem blisko 80 proc. wyborców wygrał ubiegający się o szóstą kadencję na stanowisku prezydenta Aleksandr Łukaszenko. Oficjalne wyniki wyborów podane przez białoruską CKW w poniedziałek rano dały Łukaszence jeszcze większą przewagę - według tych wyników uzyskał w wyborach 80,23 proc. głosów.

Cichanouska, nie uznała wyników wyborów i ogłosiła, że w rzeczywistości to ona jest zwyciężczynią, a wybory zostały sfałszowane. Następnie poinformowała o złożeniu protestu wyborczego.

W poniedziałek wieczorem w Mińsku znów doszło do starć, w których - co potwierdziło białoruskie MSW - zginął jeden z protestujących. W kolejnych dniach liczba ofiar protestów zwiększyła się do dwóch.

We wtorek szef MSZ Litwy podał informację, że Cichanouska znajduje się na Litwie. W opublikowanym następnie przez byłą kandydatkę na prezydenta oświadczeniu wideo stwierdziła ona, że choć sądziła, iż kampania wyborcza ją zahartowała, ale - jak się okazało - nadal pozostała słabą kobietą. - To, co się dzieje, nie warte jest ludzkiego życia. Dzieci są najważniejsze - podkreśliła.

We wtorek wieczorem w Mińsku doszło do kolejnych protestów. Rosyjska agencja TASS poinformowała o rozbiciu przez OMON demonstracji w Mińsku.

W środę MSW Białorusi poinformowało o użyciu przeciwko demonstrantom broni palnej.

Od środy pojawiają się informacje o strajkach w białoruskich przedsiębiorstwach. Z kolei w czwartek władze zaczęły wypuszczać z aresztów uczestników protestów.

W piątek białoruska CKW ogłosiła oficjalne wyniki wyborów - Łukaszenko miał w nich otrzymać 80,1 proc. głosów. Tego samego dnia Cichanouska wezwała w umieszczonym w internecie apelu do ponownego przeliczenia oddanych w wyborach głosów i wezwała Białorusinów, by podpisywali internetową petycję w tej sprawie. Cichanouska wezwała też burmistrzów białoruskich miast do organizowania w weekend pokojowych demonstracji. Tego samego dnia rywalka Łukaszenki powołała radę Koordynacyjna, która ma zjednoczyć wszystkie siły polityczne i społeczne w kraju.

W piątek wieczorem przed budynkiem białoruskiego parlamentu demonstrowało około 5 tysięcy ludzi. Od siedziby władzy dzieliło ich zaledwie 20 funkcjonariuszy OMON, którzy stali spokojnie z opuszczonymi tarczami. Do demonstracji doszło też w Grodnie, a w Lidzie do demonstrujących mieli dołączyć milicjanci.

W niedzielę w Mińsku w pokojowym, antyrządowym proteście, miało wziąć udział nawet 200 tysięcy osób. Była to największa demonstracja w historii niepodległej Białorusi.

W poniedziałek Łukaszenko wykluczył możliwość przeprowadzenia ponownych wyborów stwierdzając, na spotkaniu z robotnikami w Mińsku, że dojdzie do nich tylko "jeśli go zabiją". Wyraził jednak gotowość rozmów na temat podzielenia się władzą, mówił też o zmianie konstytucji. Nieco później przyznał, że w przypadku przyjęcia nowej konstytucji możliwe będzie przeprowadzenie nowych wyborów.

W środę Łukaszenko miał polecić MSW doprowadzenie do zakończenia wszelkich niepokojów w Mińsku.

W piątek Cichanouska wezwała do zintensyfikowania strajków w kraju.

W weekend na Białorusi doszło do kolejnych protestów - m.in. demonstracji w Mińsku, w której wzięło udział ok. 200 tysięcy osób.

Pieskow powiedział też, że Putin liczy, iż sytuacja na Białorusi nie ulegnie dalszemu pogorszeniu.

- Jest ważne, aby zrozumieć - i prezydent to podkreślił - że to tylko jednostka wsparcia, (obecnie) nie ma potrzeby jej użycia - podkreślił rzecznik Kremla.

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019