Na wschód od Pretorii wyznawcy idei apartheidu utworzyli kontrowersyjną osadę, nazwaną Kleinfontein. Jej bram strzegą mężczyźni odziani w mundury rodem ze starej armii Republiki Południowej Afryki, wszystkie znaki w obrębie jej granic napisane są w języku afrikaans, który rozwinął się na bazie niderlandzkiego i tego właśnie języka używa około tysiąca białych mieszkańców osady.
Po wejściu na jej teren gości wita popiersie Hendrika Verwoerda, premiera RPA w latach 60., zasztyletowanego w parlamencie w 1966 roku, a uważanego za architekta apartheidu. To za jego rządów uchwalono wiele praw sankcjonujących ten system.
- Kleinfontein to wspólnota kulturowa - mówi rzeczniczka Marisa Haasbroek. - Jeśli nie jesteś Afrykanerem, nie możesz tu mieszkać.
Marisa Haasbroek, 50-letnia matka dwójki dzieci, przeniosła się do osady 6 lat temu. Wydarzeniem przesądzającym o podjęciu tej decyzji była kradzież jej samochodu w centrum Pretorii. - Miałam dosyć przestępczości - mówi. - Moi rodzice i teściowa mieszkali tu już wcześniej i gwarantowali, że Kleinfontein jest bezpieczne.
Oboje z mężem inżynierem podjęli decyzję o przeniesieniu się do tej enklawy tylko dla białych.