Bunt w cieniu Pucharu Konfederacji

Organizacja drogich sportowych imprez wywołała irytację zmagających się z kryzysem Brazylijczyków

Aktualizacja: 19.06.2013 02:50 Publikacja: 19.06.2013 01:23

Rio de Janeiro. Antyrządowe protesty przerodziły się w uliczne bitwy z policją

Rio de Janeiro. Antyrządowe protesty przerodziły się w uliczne bitwy z policją

Foto: AFP, Tasso Marcelo Tasso Marcelo

Rozgrywany od 15 czerwca piłkarski turniej o Puchar Konfederacji FIFA pomyślany był jako pokaz możliwości szybko rozwijającej się Brazylii, a głównie jako test przygotowań do dwóch wielkich imprez sportowych – mundialu w roku 2014 i igrzysk olimpijskich dwa lata później.

Zobacz galerię: Brazylijczycy nie chcą mundialu

Niespodzianie stał się jednak testem dla rządu Dilmy Rousseff.

Bunt niesportowy

W doniesieniach z Brazylii zamiast relacji z meczów dominują informacje o ulicznych protestach. Do burzliwych wystąpień doszło jeszcze przed turniejem. Pretekstem do nich było podniesienie cen biletów komunikacji miejskiej.

Demonstracje w stołecznej Brasilii trwały też w czasie uroczystego otwarcia turnieju i pierwszego meczu (Brazylia pokonała w nim Japonię), które odbyły się na zbudowanym kosztem pół miliarda dolarów stadionie im. Mane Garrinchy. Tego samego wieczoru grupy demonstrantów starły się z policją w Sao Paulo.

Przez dwa dni rewolta rozlała się na kolejne miasta. Setki tysięcy ludzi demonstrowały w Sao Paulo, Brasilii, Fortalezie, Salvadorze i Belo Horizonte. W stolicy tłum wdarł się na dach parlamentu. W Rio de Janeiro podpalano samochody. Tłum ponad 30 tys. ludzi opanował w poniedziałek reprezentacyjną Avenida Paulista w Sao Paulo.

Policja zareagowała zdecydowanie z użyciem gazu łzawiącego, gumowych kul i pałek. Brutalne interwencje tylko dolały oliwy do ognia. Organizatorzy protestów zapowiedzieli kolejne demonstracje na najbliższe dni.

W brazylijskich protestach nie chodzi jednak o sport, a już najmniej o Puchar Konfederacji. Frustrację i złość Brazylijczyków wywołują trudności życia codziennego i naruszenia zasad demokracji, które obserwują w swoim państwie. Na tym tle olbrzymie wydatki związane z przygotowaniem wielkich imprez sportowych postrzegane są jako irytująca megalomania rządzących.

Protesty na mniejszą skalę przetaczały się przez brazylijskie miasta już od kilku tygodni, jednak trzeba było dopiero masowych zamieszek, by świat dostrzegł, że uznawana za jedną z najważniejszych wschodzących potęg gospodarczych świata Brazylia przeżywa poważne kłopoty.

Kłopoty prymusa

To prawda, że burzliwy rozwój uczynił z Brazylii ósmą potęgę gospodarczą świata, wyprowadził z biedy około 40 mln Brazylijczyków i niemal zlikwidował bezrobocie wynoszące dziś 5,8 proc. Brazylia stała się prymusem Ameryki Łacińskiej.

Jednocześnie mieszkańcy kraju są coraz bardziej krytyczni wobec swojego rządu. Cytowani przez zagranicznych reporterów uczestnicy zamieszek mówią: „W tym kraju panuje bałagan, kiepska jest edukacja, jeszcze gorsza ochrona zdrowia. Jesteśmy podobno bogatym państwem, ale pieniądze nie trafiają do tych, którzy ich potrzebują".

Indeks giełdy w Sao Paulo stracił od stycznia jedną czwartą, a inflacja zjada dochody Brazylijczyków. W ciągu roku mocno wzrosły koszty utrzymania, a koszt obsługi kredytów hipotecznych jest dziś aż o 44 proc. wyższy. Mniej zamożni oszczędzają już na żywności. Dodatkowo Brazylijczyków irytuje arogancja władzy, która zamiast obiecanej walki z korupcją próbuje ograniczać kompetencję ścigających łapownictwo prokuratorów. A tymczasem sumy wyprowadzane nielegalnie z budżetu Stowarzyszenie Przemysłowców szacuje na 47 mld dolarów rocznie.

Szpitale, nie stadiony

W tej sytuacji miliardy wydawane na organizację gigantycznych imprez sportowych rozsierdziły Brazylijczyków, którzy woleliby, by zostały wydane raczej na drogi, szkoły, komunikację publiczną czy służbę zdrowia.

Jeden z demonstrantów w Brasilii ironizuje: „jak zachoruje mi dziecko, to zaniosę je na stadion". Dodatkowo przytaczany jest przykład Grecji i Portugalii, w których organizacja piłkarskich mistrzostw Europy i olimpiady skończyła się bolesnym mankiem w kasie obu państw.

Poparcie 57 proc. obywateli dla gabinetu Dilmy Rousseff jest wciąż wysokie, ale jego spadek o 8 punktów proc. w ciągu zaledwie kwartału daje do myślenia.

Rozgrywany od 15 czerwca piłkarski turniej o Puchar Konfederacji FIFA pomyślany był jako pokaz możliwości szybko rozwijającej się Brazylii, a głównie jako test przygotowań do dwóch wielkich imprez sportowych – mundialu w roku 2014 i igrzysk olimpijskich dwa lata później.

Zobacz galerię: Brazylijczycy nie chcą mundialu

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1016
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1015
Świat
Incydent na Morzu Bałtyckim. Załoga rosyjskiego statku wystrzeliła racę w stronę śmigłowca Bundeswehry
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1014
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska