– Polaryzacja Egiptu sięgnęła poziomu, który może zagrażać naszemu rodzącemu się doświadczeniu demokracji, sparaliżować kraj i wywołać chaos – mówił prezydent Mohamed Mursi w orędziu, które wygłosił w środę wieczorem w związku z przypadającą w niedzielę pierwszą rocznicą jego rządów. Wnioskując po reakcjach, każdy usłyszał w dwuipółgodzinnym przemówieniu to, co chciał. Tysiące przeciwników prezydenta zgromadzonych przed telebimem na kairskim placu Tahrir skandowało „odejdź" i rzucało w ekran butami. Przedstawiciele Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się Mursi, co chwila przerywali jego wystąpienie owacjami na stojąco.
Jedynym w wielkiej sali konferencyjnej, który wydawał się niewzruszony, był minister obrony Abd Fatah as-Sisi. Kilka godzin wcześniej ostrzegł, że armia gotowa jest interweniować, by uchronić kraj przed „ciemnym tunelem konfliktu wewnętrznego".
Prezydent podczas orędzia wyliczał osiągnięcia rządu, ale też przepraszał za błędy, m.in. za to, że jego administracja nie dość angażowała młodych w życie polityczne. Zapowiedział też stworzenie międzypartyjnej komisji, która wprowadzi poprawki do budzącej wielkie kontrowersje konstytucji.
Zdaniem opozycji to zdecydowanie za mało. – Prezydent powinien się zachować jak patriota i podać do dymisji – komentował Wael Ghonim, jeden z przywódców protestów, które obaliły reżim w 2011 r. Opozycja zebrała ponad 15 mln podpisów pod petycją w sprawie ustąpienia Mursiego i podkreśla, że to o dwa miliony głosów więcej, niż zdobył w wyborach.
Lista zarzutów pod adresem prezydenta jest bardzo długa. Otwiera ją zamach na władzę sądowniczą, która – zdaniem przeciwników Mursiego – jako jedyna nie została zmonopolizowana przez islamistów. Kolejne dotyczą nieprawnego uchwalenia konstytucji, która – zdaniem opozycji – ogranicza swobody obywatelskie i wolność mediów, co prowadzi kraj do islamizacji. W mediach pojawia się też coraz więcej dowodów kompromitujących członków Bractwa Muzułmańskiego. Chyba największe poruszenie wywołały nagrania, na których widać, jak zwolennicy Mursiego na oczach policji torturują opozycjonistów i zmuszają do przyznania się, że są zwolennikami dawnego reżimu (wszystkich zwolniono później z aresztów z braku dowodów).